Józef Stolarczyk.
Pierwszy zakopiański proboszcz i pionier taternictwa.
Spis
treści:
Ksiądz Józef Stolarczyk. Pierwszy zakopiański proboszcz i pionier taternicta. (64) |
Pokaz slajdów |
Pobierz tekst w wersji pdf. |
Jegomość Ksiądz Józef Stolarczyk. Odtwórz film |
Ksiądz Józef Stolarczyk - proboszcz i Zakopiańczyk.
Stolarczyk
jako taternik i turysta.
Kronika parafii zakopiańskiej Józefa Stolarczyka.
Ksiądz Józef Stolarczyk - proboszcz i Zakopiańczyk.
Józef
Stolarczyk to jedna z legendowych postaci zakopiańskich. Człowiek o
niezwyklej charyzmie, znawca mentalności góralskiej i stosunków panujących
na wsi, a jednocześnie doskonały taternik, którego znaczenie dla rozwoju
Zakopanego i turystki tatrzańskiej trudno przeceniać. Urodził się 12.
lutego 1816 roku we wsi Wysoka koło Jordanowa w biednej chłopskiej
rodzinie. W 1842 roku ukończył studia teologiczne, a pięć lat później,
mając 31 lat, objął stanowisko proboszcza w Zakopanem. Przybył tutaj pod
koniec 1847 roku.
Zakopane
było wówczas biedną i zacofaną wsią, gdzie w przeciwieństwie do innych
rejonów Polski, ksiądz nie był najwyższym moralnym autorytetem.
Religijność zakopiańskich górali była dosyć specyficzna, stanowiła
syntezę pojęć chrześcijańskich i pogańskich, a nawet pewnych praktyk
magicznych, jakie stosowano w kulturach pasterskich. Górale bardzo
swobodnie podchodzili do wypełniania praktyk religijnych
chodząc do kościoła
dosyć rzadko. Obyczajowość i praktyki dnia codziennego daleko odbiegały
od zasad ewangelicznych. W połowie XIX wieku żywe jeszcze były tradycje
zbójnictwa, apologizowano siłę fizyczną, przebiegłość, zręczność i
odwagę graniczącą z brawurą. Częste były przypadki awantur, bijatyk i
aktów zemsty popełnianych najczęściej pod wpływem alkoholu. Ludzie byli
tutaj zawsze zadziorni o silnym poczuciu własnej godności.
Takie
właśnie Zakopane zastał Stolarczyk w 1847 roku. Jako zaufany człowiek
dworu Homolacsów został przyjęty przez mieszkańców z dużą rezerwą. Z
powodu braku plebanii zamieszkał na Krupówkach w domu Jana Gąsienicy
Staszeczka, jednak z kwatery nie był zadowolony. Wierni na kwapili się z
datkami na utrzymanie swego proboszcza, a uposażenie parafii było skromne.
Akt fundacyjny podpisany przez Edwarda i Klementynę Homolacsów stanowi, że
na potrzeby parafii przeznacza się „4
morgi pola na Niwie drugiej,
prawo do wypasania sześciu sztuk bydła i 20
owiec na Małej Łące, oraz 89 złotych reńskich i 30 krajcarów wypłacanych
co roku w dwóch ratach: 1. stycznia i 1. lipca”. Dodatkowo na
potrzeby kościoła i budynków parafialnych Stolarczyk otrzymywał około
144 m3 drzewa rocznie.
Pomimo
trudnej sytuacji materialnej już w pierwszych dniach swego pobytu w
Zakopanem zorganizował szkółkę parafialną, do której uczęszczało 100
uczniów. Również w następnych latach Stolarczyk prowadził ożywioną
działalność. W 1850 roku postawił plebanię, a w rok później zbudował
organistówkę, gdzie mieściła się szkoła. Niestety, najprawdopodobniej
w roku 1872, o czym świadczą zapiski kroniki parafialnej, budynek ten spłonął.
W 1850 roku Stolarczyk zaczął rozbudowywać kościół, stawiając jego południową
część wraz z wieżą, a w rok później na tzw. Pęksowym Brzyzku założył
cmentarz parafialny. W 1855 roku sprowadził z Krakowa organy, a w 1863 roku
dzięki pomocy Klementyny Homolacsowej, która podarowała drewno, zbudował
naprzeciw kościoła dzwonnicę. Obiekt ten rozebrano w 1895 roku w trakcie
poszerzania ulicy Kościeliskiej.
Te
pierwsze lata były dla Stolarczyka bardzo trudne, żył biednie, chodząc w
połatanej sutannie i dziurawych butach. Tak wspominał po latach tamte
czasy: „Z Tarnowa do Zakopanego
przybywszy w nader smutnem znalazł się położeniu, albowiem oprócz
niewielkiej, co tylko zbudowanej kaplicy, nic więcej nie zastał, ani kościoła,
ni mieszkania, ni inwentarza, a co najgorsze ciemny gruby lud, który na
nowo przybyłego księdza i to jeszcze przez dziedziczkę, z którą wiedli
zacięty u ławy proces, prezentowanego, z daleka i z ukosa poglądali.
(...) Zaraz za nastaniem Parafii 6. stycznia 1848 roku zaprowadziłem szkołę
obowiązując
organistę na ten czas Jana Sławińskiego do udzielania początkowych
nauk elementarnych – oprócz dwojga ludzi – nikt wtedy w Parafii nie
umiał czytać. (...) Przychodziła kilkakrotnie myśl rezygnowania, ale tę
myśl paraliżowała z łaski bożej wiara i to przypomnienie, jeszcze
gorzej misjonarzom bywa i mnie samemu jeszcze gorzej w szkołach bywało”.
Ksiądz
Stolarczyk, choć pochodził z ludu, był człowiekiem pierwszego
cywilizowanego pokolenia, odznaczał się nie tylko inteligencją, ale był
wrażliwy na piękno, a zwłaszcza na piękno przyrody, na którą patrzył
nie tylko okiem człowieka religijnego, pełnego podziwu dla dzieła Stwórcy,
ale i okiem artysty, umiejącego odczuć istotę tego piękna, np. jego
walory kolorystyczne, które tak trafnie i subtelnie uwydatnił w swym
opisie Okna Chałubińskiego pod Gerlachem. Wykształcony humanistycznie,
znający łacinę, władający językiem niemieckim, rozmiłowany w poetach,
zwłaszcza w Kochanowskim. Posiadał nie tylko znakomicie zaopatrzoną
piwnicę z całą kolekcją win węgierskich, które gromadził amatorsko,
sam pijąc bardzo mało, ale i doborową bibliotekę, gdyż, choć do tego
nie przyznawał się otwarcie, miał też żyłkę literacką.
W
pierwszych latach, wkrótce po wzniesieniu kościoła, system, którego ksiądz
Stolarczyk, jako kaznodzieja trzymał się w celu umoralnienia i oświecenia
górali, mianowicie karcenie z ambony, nie zawsze był bezpieczny. Wywoływał
jeszcze u górali na pół dzikie zbójnickie instynkty. Ogłaszał po imieniu tych, którzy postępowali wbrew etyce i jednocześnie dla kontrastu
wychwalał lepsze jednostki. Bardziej opornych okrywał niesławą, wytykając
złe nałogi. I chociaż czynił to oględnie, narażał się na zawziętość
górali. W pierwszych latach po założeniu parafii, aby wolnomyślnych górali
nakłonić do chodzenia do kościoła, zaczął ich do tego zachęcać
drobnymi pożyczkami pieniężnymi, a za przyjście do spowiedzi ofiarowywał
im różne podarunki.
Z
czasem sytuacja zmieniła się, a górale zaczęli powoli doceniać swego
proboszcza. Wśród licznych zalet jakie posiadał, jedna była dla nich
widoczna gołym okiem: potężna postura i siła, którą górale cenili
bardzo wysoko. „Pierwej niż duchem
i rozumem wziął lud góralski swą siłą fizyczną i świeckością śmiałych
wypadów w góry. Dużą beczkę kapusty wynieść na wóz z piwnicy, tułać
się po ścianach Gierlachu, Lodowego czy Świnicy, to było dla niego nic.
Mocna jest bestyja – mogli o nim powiedzieć jego parafianie, nie znając
jeszcze siły i twardości jego ducha”. – tak przedstawiał postać
Stolarczyka Władysław Krygowski.
Włodzimiera
Wnuk w książce „Moje Podhale” tak przedstawiał postać proboszcza: „Wzrost jego przenosił o głowę największego górala w Zakopanem.
Imponował też ludowi wzrostem, zwłaszcza, że na głowie nosił jeszcze
wysoką, na lewe ucho spuszczoną granatową konfederatkę, granatową
czamarę, szerokie spodnie i wysokie cholewne buty. Chodził powoli, ciężko
i dumnie, popatrując rzekomo obojętnie na strony. W ręce nosił bambusową,
dość grubą i długą laskę. Chodził ciężko, dźwigając wysoko
podeszwy i pokazując podarte ich części. W zimie nosił olbrzymi płaszcz
z pelerynką, rodzaj rotundy, którą się otulał jak generał
Chłopicki.
W lecie nakrywał głowę lekkim słomianym kapeluszem z pojedynczej
pszenicznej słomy. Nakrywał głowę jedynie poza plebanią. Biretu nie
nosił”.
Daleko
ważniejsze niż cechy fizyczne były przymioty jego ducha i umysłu.
Stolarczyk zabrał się do pracy duszpasterskiej w sposób delikatny i
niekonwencjonalny. Wiedział, że trudno będzie od razu wykorzenić złe
nawyki i przyzwyczajenia ludu góralskiego. Jego celem nadrzędnym było
zbudowanie wśród zakopiańczyków stałego systemu wiary i obyczajowości
chrześcijańskiej, dlatego też nie zwracał na początku uwagi na mniej ważne
drobiazgi. Pozwalał góralom w czasie nabożeństw palić fajki, które
odpalali od wiecznego ognia na ołtarzu, z tymi, którzy rzadko uczęszczali
do kościoła utrzymywał przyjazne stosunki. Wpływ, jaki ksiądz
Stolarczyk wywierał na swych zakopiańskich parafian, był zbawienny pod
wieloma względami. W dwadzieścia lat po objęciu parafii cale młode
pokolenie „modliło się na książce”, a bardzo wielu umiało nie tylko
czytać, ale i pisać. Tępił różne zastarzale nałogi góralskie, wpływał
na ogładę i umoralnienie okolicznego ludu, nie tylko oduczał pijaństwa,
bijatyk, ale dbał o zachowanie czystości języka góralskiego, którym sam
władał biegle, szczególny nacisk kładąc na to, by górale, przybywający
z wojska austriackiego, nie zakażali germanizmami mowy ojczystej. Dzięki
wpływowi księdza Stolarczyka, który oświecał zakopiańczyków zarówno
z kazalnicy, z konfesjonału, jak i z osobistych przyjaznych stosunków z
ludem, bardzo wielu górali, dotychczas niewylewających za kołnierz, „ślubowało”
nie brać więcej alkoholu do ust. Miał wielki szacunek dla kobiet.
Twierdził, że „kobieta podtrzymuje trzy węgły domu, podczas kiedy mężczyzna
tylko jeden i to z podporą”.
Ogromną
role w zmianie stosunku górali do swego proboszcza spełniały jego słynne,
trwające niejednokrotnie ponad godzinę, kazania. Wygłaszane były po góralsku,
więc łatwo trafiały do słuchaczy. Dotyczyły one nie tylko prawd
Ewangelii, ale także obyczajowości, higieny, a nawet problemów związanych
z rolnictwem i hodowlą. Piętnował w nich także nierzadkie wśród górali
przypadki nadmiernego pijaństwa. Ne temat ten po góralsku tak mówił z
ambony: „Kiebyś ty se mięsa kupił
i zjadł za te pieniądze co dajes na gorzałkę, to byś był chłopem i
nie ryłbyś nosem w błocie po drodze. Jak nie pojes, bo wypijes, to cie za
ciężko zarobione pieniądze gorzałka po drodze prać będzie,
sponiewieros swoją godność, a i odzienie sponiewieros. Wstyd mi tylko i
parafii robicie”.
Maria
Steczkowska znała księdza proboszcza doskonale, gdyż bywając w Zakopanem
przez dwadzieścia kilka lat z rzędu, była z nim w serdecznej przyjaźni.
Gdy z rodziną szła w góry, ksiądz Stolarczyk przyłączał się do jej
grona. Tak np. odbył z nią razem wycieczkę na Krzyżne. Ta długoletnia
znajomość, przypadająca
na lata 1856 - 1872, sprawiła w następstwie, że
wizerunek księdza Stolarczyka, skreślony przez Steczkowską, jest
najlepszym i najdokładniejszym ze wszystkich. W swoich „Obrazkach z podróży
do Tatrów i Pienin” tak przedstawia zakopiańskiego proboszcza: „Szanowny
pasterz nie tylko z kazalnicy wpływa zbawiennie na parafian swoich, ale
niemniej korzystnie działa na nich w codziennem przestawaniu z nimi. Wyższe
wykształcenie naukowe, wesoły i miły humor, szacunek, jaki sobie umiał
zjednać powszechnie, nie przeszkadzają mu bynajmniej, i obcuje najchętniej
z ludem, z którym wprawdzie patriarchalnych zostaje stosunkach. Zna
doskonale każdego ze swoich parafian, ich kłopoty, zmartwienia, rodzinne
stosunki, znane mu są najdokładniej. Posiada zupełne ich zaufanie, słowa
jego są dla nich wyrokiem. Bez jego rady i przyzwolenia nie skojarzy się
żadne małżeństwo, a jeżeli gdzie zaszło jakie zwaśnienie, za jego
nastawaniem spory się godzą. W każdej potrzebie spieszą do księdza
proboszcza po radę, z tem zaufaniem, śmiałością i uszanowaniem, z
jakiem dzieci przystępują do ojca. Nawet i bez żadnego interesu przychodzą
na plebanię często tylko na pogawędkę”.
Takie
postępowanie Stolarczyka zdecydowało o zmianie stosunku do jego osoby, od
jawnej niechęci poprzez tolerancję, aż do zupełnej akceptacji, a nawet
uwielbienia. Proboszcz zyskał całkowite zaufanie
swych parafian. Żaden
mieszkaniec Zakopanego spotykając go nie zapominał przyklęknąć i ucałować
dłoni Jegomości, jak określano potocznie jego osobę. Bez jego wiedzy i
aprobaty górale nie podejmowali jakichkolwiek decyzji. Kontakty proboszcza
z wiernymi nie ograniczały się jedynie do odprawiania mszy i udzielania
sakramentów. Stolarczyk traktował parafian jak swoich sąsiadów, każdy
wieczór spędzał w innej chałupie góralskiej, żadne chrzciny, ani też
żadne wesele nie obeszły się bez niego. Podczas wizyt duszpasterskich
poznawał problemy parafian, doradzał jak je rozwiązywać, uczył,
napominał i pomagał w trudnych sytuacjach życiowych.
Podczas
tych rozmów przekazywał im również wiedzę o świecie. Stolarczyk jako
pierwszy wskazał góralom nową drogę do polepszenia trudnych warunków życia
zachęcając ich do przyjmowania w swoich domach coraz liczniej przybywających
do Zakopanego letników. W 1873 roku sam gościł u siebie Tytusa Chałubińskiego
z rodziną, a 12 lat później podejmował na swej plebanii malarza Jana
Matejkę. Sława Stolarczyka szybko rozeszła się po całej Galicji, a
odwiedzający Zakopane letnicy, poznawszy osobiście proboszcza,
potwierdzali znakomitą opinię jaką cieszył się u górali. Do czasu
powstania w 1873 roku Towarzystwa Tatrzańskiego plebania była najważniejszą
instytucją w Zakopanem. Spełniała rolę informacji turystycznej, stanowiła
miejsce spotkań towarzyskich, przygarniała pod swój dach letników niemogących
znaleźć odpowiedniego noclegu. Stolarczyk był największym autorytetem w
sprawach
zakopiańskich i tatrzańskich, a jednocześnie naturalnym łącznikiem
pomiędzy ludnością góralską i przybywającymi do Zakopanego gośćmi.
Istniał niepisany zwyczaj, iż letnicy po przyjeździe składali kurtuazyjną
wizytę proboszczowi.
Praca
duszpasterska pierwszego proboszcza zakopiańskiego przyniosła niebawem
efekty i znalazła uznanie także u przełożonych. W 1867 roku parafia była
wizytowana przez dziekana Jana Zdrzeskiego, który bardzo wysoko oceniał
osiągnięcia Stolarczyka. W jego ocenie niebagatelną role odegrała opinia
samych parafian, którzy tak wyrazili się o jego pracy: „Najsumienniej
to zeznać musimy, że wszystkie wygody duchowe od
naszego księdza
Proboszcza mamy. Jest bowiem ksiądz, jakich sobie każda parafia życzyć
może, dostawszy takiego, Bogu najserdeczniej dziękować by powinna. Nauk
religijnych udziela nam w kazaniach w niedzielę i święta, przy każdej
sposobności rad nam udziela i nauk. Do chorych, czy to we dnie lub w nocy,
jeździ z ochotą. Jest także dbały o kościół. Sam też prowadzi życie
bardzo moralne, tak że w każdym swym postępku jest nam prawdziwym
nauczycielem”.
Można
zaryzykować stwierdzenie, że Zakopane w latach 1847 – 1873 to Zakopane
księdza Stolarczyka. „Królował” w nim niepodzielnie, a że był człowiekiem
wielce oświeconym czasy te stały się okresem stopniowego rozwoju i rosnącej
sławy Zakopanego. W lipcu 1893 roku, przeżywszy lat 77, Stolarczyk po
stosunkowo krótkiej słabości rozstał się z tym światem. Umarł w
Zakopanem, w swojej plebani, żałowany i opłakiwany nie tylko przez górali
zakopiańskich, dla których był jakby apostołem wiary chrześcijańskiej,
ale niemal przez całą Polskę, przez tych przynajmniej, co latem tutaj
przyjeżdżali. Pochowano go na cmentarzu zakopiańskim.
Po
śmierci ksiądz Stolarczyk szybko zaczął się stawać legendą. Oto, co o
nim już w roku 1894, a więc zaledwie w rok po jego śmierci, pisał
Kazimierz Przerwa - Tetmajer: „Kiedy w Zakopanem pół wieku temu kościół wystawiono i kiedy
Stolarczyk tam przybył, chłopi po mszy ściągali lampę wiszącą przed ołtarzem
i fajki od niej zapalali. Zbójnicy zaś miejscowi zapowiadali proboszczowi
swoje odwiedziny, które jednak szczęśliwie nie przyszły do skutku.
Trzeba było takiego rozumu, jaki miał ten rubaszny i prosty, ale niepospolicie mądry ksiądz, aby powoli, w pół dzikich ludzi, których w
dolinie pod Giewontem zastał, wszczepić jakieś pojęcia etyki chrześcijańskiej.
Była to osobistość tak zrosła z Zakopanem, że kiedy umarł, pytaliśmy
się siebie: co teraz będzie? Trudno sobie było Zakopane bez tego
olbrzymiego księdza wyobrazić. „Minął się”, jak inni, i jak „my
się miniemy po malućkiej chwili”, a równie jak Sabała i Chałubiński,
żyć będzie w tworzącej się nowej tradycji podtatrzańskiej, w tradycji
cywilizacyjnej”.
Ksiądz
Józef Stolarczyk – taternik
i turysta.
W
pierwszych wspomnieniach i życiorysach jakie pojawiły się w prasie
zakopiańskiej po śmierci Józefa Stolarczyka zwracano uwagę na jego
turystyczne i taternickie zainteresowania i dokonania. Ten rodzaj aktywności
księdza Stolarczyka był istotnym elementem postrzegania jego osoby przez
ludzi jemu współczesnych. Zaświadcza o tym piśmiennictwo tatrzańskie,
zgodne w ocenie wybitnej roli odegranej przez zakopiańskiego proboszcza na
polu polskiej turystki i taternictwa. Była to rola pionierska, obejmująca
nie tylko dokonania na polu eksploracji Tatr, ale także wpływ na ukształtowanie
się fachowego przewodnictwa pośród górali zakopiańskich oraz na rozwój
całkiem nowocześnie pojmowanego taternictwa.
Trudno
dziś powiedzieć kiedy, kiedy góry zwróciły uwagę księdza Stolarczyka
i pociągnęły go ku sobie. Wiadomo natomiast, że zwiedzanie Tatr rozpoczął
już w pierwszym roku pobytu na placówce parafialnej w Zakopanem. Można o
tym wnioskować na podstawie jedynego napisanego przez księdza
obszerniejszego
wspomnienia turystycznego zatytułowanego „Wycieczka na
szczyt Gierlachu” z 1875 roku, gdzie napomina, że po górach chodzi już
od 27 lat, z czego wynika, iż od 1848 roku rozpoczął swoja karierę jako
turysta i taternik. Odtąd Stolarczyk poszerzał swoją znajomość gór
czyniąc rokrocznie wycieczki w coraz to odleglejsze od Zakopanego rejony. Z
relacji Walerego Eljasza można dowiedzieć się o pierwszym ważniejszym
osiągnięciu proboszcza, mianowicie o jego wejściu na niższy wierzchołek
Świnicy. „Udając się na Krzyżne
w roku 1870, za przewodnika wziąłem sobie owego właśnie Macieja Roja.
Zagadnąłem go, czy był na Świnicy. Stary gaduła wtedy ze szczególną
pamięcią określił mi całą swoją wycieczkę na Świnicę z
księdzem
proboszczem zakopiańskim, jak szli, co widzieli, jak na szczycie zatkniętą
żerdkę zastali, na której ksiądz proboszcz na pamiątkę swego tam
pobytu litery swoje wyrżnął”. Z cytowanego fragmentu wnioskować można,
że owa wycieczka księdza Stolarczyka odbyła się najprawdopodobniej latem
1849 roku.
Również
dzięki Waleremu Eljaszowi dowiadujemy się o kolejnej wyprawie Stolarczyka,
który około roku 1850 wybrał się też z Maciejem Rojem jako
przewodnikiem na Łomnicę. Około 1855 roku ksiądz podjął próbę wejścia
na Lodowy, o czym wspomina w „Wycieczce na szczyt Gierlachu”, pisząc: „Wprawdzie
byliśmy już tu przed dwudziestu laty, lecz wtedy dotarliśmy tylko do
ramienia Lodowego szczytu, które to ramie niższe jest od najwyższego
czuba; wejście zaś na niego zdawało nam się niepodobnym”.
Nie
zawsze wycieczki tatrzańskie księdza Stolarczyka miały cele wyłącznie
turystyczne i eksploracyjne. Bywało, że współuczestniczył w
organizowanych przez młodych Homolacsów wyprawach myśliwskich, podczas których
mimo woli dokonywano pierwszych przejść dotąd dziewiczych fragmentów
Tatr. Tym sposobem Stolarczyk wraz z Edwardem Homolacsem około 1860 roku
odkrył dla turystyki tatrzańskiej Dolinę Ciężką, a w roku 1861 był
jednym z tych, którzy dokonali pierwszego znanego przejścia Przełęczy Mięguszowieckiej
pod Chłopkiem. Około 1865 roku ksiądz Stolarczyk wraz z przewodnikiem
Wojciechem Ślimakiem dokonał pierwszego przejścia szlaku wiodącego od
Czarnego Stawu nad Morskim Okiem na Rysy obok buli pod Rysami i dalej słynną
„rysą”.
Rok
1867 przyniósł jedno z największych osiągnięć eksploracyjnych
pierwszego zakopiańskiego proboszcza. Podjęta przez niego powtórna próba
wejścia na Lodowy została uwieńczona powodzeniem. Było to dla niego
wielkim przeżyciem, gdyż po raz pierwszy i jedyny dał temu wyraz na
kartach prowadzonej przez siebie „Kroniki parafii zakopiańskiej”, gdzie
zapisał następujące słowa: „Dnia
17. września o godzinie pół do pierwszej z południa wyszedłem ja Pleban
z Jędrzejem Walą, Szymkiem Tatarem, Wojciechem Gąsienicą Kościelnem i
Wojciechem Ślimakiem pierwszy na Szczyt Lodowaty, dotychczas za niedostępny
miany, na który rzeczywiście jeszcze żaden Tourista nie był. Tym
sposobem byłem już na wszystkich szczytach, oprócz jeszcze
Gerlachowskiego, i poznałem całe Tatry”.
Stolarczyk
mylił się jednak, uważając, iż to on był pierwszym turystą na
wierzchołku Lodowego. Nie wiedział, że przed nim dotarły na ten szczyt
już dwie wyprawy. Jego wejście było więc dopiero trzecim, albo nawet
czwartym w kolejności wejścia na Lodowy. Historycy taternictwa nie są
zgodni w ocenie kolejności wejść na ten szczyt. Nie podlega natomiast
dyskusji pierwszeństwo księdza Stolarczyka w zdobyciu innego, wybitnego
szczytu w głównej grani Tatr, mianowicie Baranich Rogów. Niestety dokładna
data tej wycieczki nie jest znana. Ze wzmianki poczynionej przez Stolarczyka
w jego „Wycieczce na szczyt Gierlachu” wiadomo, że nastąpiło to przed
17 września 1867 roku.
Największym
jednak sukcesem tatrzańskim zakopiańskiego proboszcza było jego wejście
na Gerlach. Miało ono podobną historię jak wejście na Lodowy. Też udało
się dopiero za drugim razem, z tym, że odstęp
czasu pomiędzy obiema próbami
nie był tak długi jak w przypadku Lodowego. Pierwsza próba wejścia na
Gerlach podjęta została przez księdza Stolarczyka w dniach 8 – 9 września
1874 roku. W grupie turystów, którzy wówczas udali się na tę wyprawę,
znajdował się miedzy innymi doktor Tytus Chałubiński. Niestety, nie udało
się wówczas odszukać drogi na wierzchołek. Fiasko wyprawy nie dawało
jednak księdzu spokoju. Wspominał potem: „Wróciwszy
do domu czułem, że dziwny mnie jakoś ogarnął niepokój; we dnie i w
nocy przemyśliwałem, czy poprzestać na tym, co już widziałem, czy też
jeszcze raz spróbować szczęścia i pokusić się na sam szczyt Gierlachu.
Po dłuższych argumentach stanęło wreszcie na tym: koniecznie iść
trzeba, bo może już na przyszły rok, choćbym dożył, nie zdążyłbym
do upragnionego celu; żal by mi zatem było, że mogłem czegoś dokonać,
a nie dokonałem. Tym razem wybierałem się sam jeden ponieważ Doktor Chałubiński
z powodu reumatyzmu obawiał się dłuższych, a o tej porze już zimnych
nocy, zaś księdza Roszka właśnie wtedy nie było w domu, czego odżałować
nie mogłem, bo byłby chętnie ze mną poszedł, dzielić to przedsięwzięcie”.
21.
września 1874 roku ksiądz Stolarczyk wyszedł na upragniony wierzchołek
najwyższej góry Tatr. Prowadzili go w tej wyprawie znani przewodnicy:
Wojciech Roj, Szymon Tatar, Wojciech Gąsienica Kościelny i Wojciech
Giewont. Wyprawę rozpoczęli dzień wcześniej idąc przez Jaszczurówkę,
Waksmundzką, Roztokę, Polanę pod Wysoką, następnie przez Polski Grzebień
docierając do Doliny Wielickiej, gdzie nocowali pod gołym niebem.
Jak
wynika z relacji Leopolda Świerza ksiądz Stolarczyk brał również udział
w wyprawie na Wysoką, która miała miejsce 10 sierpnia 1876 roku i była
jak na owe czasy pod względem turystycznym bardzo poważną i zaawansowaną
wyprawą tatrzańską. Uczestniczyli w niej również doktor Tytus Chałubiński,
jego syn Ludwik, ksiądz Augustyn Wawrzyniec Sutor, a także bracia Bronisław
i Tadeusz Dembowscy. Zakopiański proboszcz przemierzał także inne szlaki,
o których pisze w swoich wspomnieniach, chociażby Morskie Oko przez
Zawrat, Zielony Staw Kieżmarski, był też między innymi na Koszystej,
Krzyżnem i pod Durnym Szczytem. Zwiedzał również Tatry Bielskie, gdzie
był na Muraniu i Hawraniu.
Nie
tylko Tatry Wysokie były terenem turystycznych penetracji Stolarczyka.
Ciekawość górskiego świata popychała go także w inne rejony Tatr.
Chodził więc po Tatrach Zachodnich, gdzie był między innymi na najwyższym
ich wierzchołku, czyli na Bystrej, wówczas nazywanej Pyszną, i na
Czerwonych Wierchach. Z tym terenem związany jest najniebezpieczniejszy
epizod w jego karierze turystycznej. Chcąc osiągnąć najwyższy wierzchołek
Giewontu próbował wejść na niego idąc od wschodu granią zwaną dzisiaj
Długim Giewontem. Omal nie przepłacił tego wyczynu życiem. Walery Eljasz
tak opisuje to zdarzenie: „Siedząc
jak na siodle, po grzbiecie turni posuwał się granią od wsc
hodu naprzód,
napotykając szczeliny. Przebywszy taką jedną, którą z Zakopanego widać
w kształcie małej szczerbki, znalazł się w miejscu, skąd naprzód, ani
w tył dalej ruszyć nie mógł, wisząc nad przepaściami z dwóch stron. Z
potarganą odzieżą, pokrwawiony na ciele zawisł ksiądz Stolarczyk na
wysokości koło 5900 stóp z małą nadzieją ocalenia życia. Nie pozostało
mu już nic innego, jak krzyczeć, co sił starczy, aby go usłyszał jaki
juhas szczęśliwym zdarzeniem z owcami w te strony zagnany, i pomocy użyczył.
Tym razem szczęści zbłąkanemu posłużyło. Juhasi posłyszeli głos,
przybiegli na ratunek i z pomocą liny wydobyli z matni swego proboszcza”.
Ksiądz
Stolarczyk lubił chodzić po górach w towarzystwie. Raczej wyjątkowo
wybierał się na swe wycieczki indywidualnie. Pośród towarzyszy jego
tatrzańskich wypraw znajdowali się goście zakopiańscy tej miary co
Feliks Berdau, Tytus Chałubiński z synem, Leopold Świerz, Bronisław
Dembowski, Władysław Markiewicz. Znajdował też chętnych do wędrówek
pośród duchowieństwa. Trzeba tutaj wymienić ks. Jędrzeja Pleszowskiego,
ks. dra Wojciecha Grzegorzka, Wojciecha Roszka i Wawrzyńca Augustyna Sutora.
Bezpośredni
kontakt z górami był bardzo istotnym czynnikiem w życiu księdza
Stolarczyka. Świadczy o tym fakt, iż, będąc już w podeszłym wieku,
kiedy tylko obowiązki i pogoda pozwalały mu na to, szedł z góralami w
Tatry. Czynił to wtedy najczęściej z Wojciechem Ślimakiem, który był
kościelnym przy jego parafii. Kazimierz Przerwa - Tetmajer tak wyrażał się
o jego miłości do gór: „Kiedy już
wiek nie dozwalał mu się puszczać gdzieś pod Krywań czy Świnicę,
przynajmniej raz w rok, upatrzywszy piękną porę, ksiądz
Stolarczyk w
towarzystwie najczęściej kościelnego maszerował na Halę Gąsienicową
nie opodal Czarnego Stawu Gąsienicowego, siedział tam jakiś czas w szałasie
przy watrze, wypijał niesłychaną moc kwaśnego mleka i przepędzał noc
pod uprzywilejowanym smrekiem”.
Rola
jaką odegrał Stolarczyk w eksploracji turystycznej i taternickiej Tatr
uznawana jest za wybitną prawie przez wszystkich zajmujących się historią,
socjologią i psychologią taternictwa. Stefan Komornicki pisze o zakopiańskim
proboszczu: „Motywem jego czynów
taternickich, który sobie uświadomił, było dorzucenie drobnej cegiełki
do umiejętnych badań tatrzańskich. Oczywiście nie były to badania
botaniczne lub hipsometryczne. Zdawał sobie dokładnie sprawę z tego, że
wyprawy jego pociągną innych do powtarzania, że przez nie wykształci
przewodników i usunie przesądną obawę przed niesłychanymi trudnościami
wypraw skalnych. Zauważyć można u Stolarczyka pragnienie uznania, pochodną
woli do czynu: sprawia mu przykrość niedowierzanie Déchy’ego co do
dokonanego wyjścia na Garłuch, a jednym z głównych motywów powtórzenia
pierwszej nieudanej nań wyprawy, było podrażnienie politowaniem
okazywanym mu przez
Węgrów na wieść o niepowodzeniu. Projekty
Stolarczyka wyjścia na Garłuch od Polskiego Grzebienia dowodzą, że i
jego, podobnie jak Chałubińskiego, niebezpieczeństwo i trud nie
powstrzymywały, ale były raczej podnietą do wyprawy”.
Jako
miłośnik turystyki tatrzańskiej i czołowa postać zakopiańska
Stolarczyk wziął udział w dniu 3. sierpnia 1873 roku w słynnym zebraniu
w zakopiańskim Zwierzyńcu, kiedy to po raz pierwszy została rzucona myśl
powołania do życia Towarzystwa Tatrzańskiego, pierwszej polskiej
organizacji turystycznej. Od razu zgłosił on swój akces do stowarzyszenia
i nie uchylał się od działalności społecznej w łonie nowej
organizacji. W 1875 roku Stolarczyk został członkiem Komisji Wykonawczej
TT w Zakopanem, a w latach 1881 – 1892 był członkiem Komitetu
Nadzorczego zakopiańskiej Szkoły Przemysłu Drzewnego, która była dziełem
właśnie
Towarzystwa Tatrzańskiego. Za swoją działalność turystyczną
i społeczną ksiądz Stolarczyk został w 1883 roku obdarzony przez
Towarzystwo Tatrzańskie godnością członka honorowego.
Warto
również wspomnieć, że swego rodzaju formę uznania dla tatrzańskiej
działalności pierwszego zakopiańskiego proboszcza odnaleźć można w
nazewnictwie tatrzańskim, w którym występują nadane przez potomnych i
utrwalone po dzień dzisiejszy nazwy takie jak: Przełęcz Stolarczyka
(najniżej położona przełęcz między Baranimi Rogami, a Czarnym
Szczytem), Żleb Stolarczyka w masywie Gerlachu opadający do Doliny
Wielickiej, Koleba Stolarczyka w Dolinie Ciężkiej, Turnia Stolarczyka
(pierwsza turnia wznosząca się nad Zawratem od zachodu – dzisiejsza
Zawratowa Turnia – nazwa ta nie przyjęła się jednak). Ponadto w
Zakopanem istniało przez wiele lat schronisko zwane Domem Turystycznym im.
ks. Józefa Stolarczyka. W 1938 roku Juliusz Zborowski wysunął propozycję,
aby jedną z ulic Zakopanego nazwać imieniem księdza. Doczekała się ona
realizacji dopiero po prawie 50 latach, kiedy to z inicjatywy Macieja
Pinkwarta nadano miano księdza Stolarczyka ulicy łączącej Kasprusie z
ulicą Kościeliską.
Ksiądz
Józef Stolarczyk. Kronika parafii zakopiańskiej.
„Czytelnikowi
pozdrowienie w Panu! Pod górami karpackimi położona jest wieś zwana
Zakopane, której mieszkańcy należeli od najdawniejszych czasów częścią
do parafii Czarny Dunajec, częścią do Kościoła Szaflarskiego, który był
filią nowotarskiego. Po niejakim czasie część należąca do Czarnego
Dunajca została wcielona do Parafii założonej w Chochołowie, część
wszakże druga została wcielona do parafii założonej w Poroninie”.
Dane,
przytoczone tutaj przez Stolarczyka są niedokładne. Całe Podhale należało
do parafii w Ludźmierzu, utworzonej w 1234 roku, a potem, od 1327 roku do
parafii w Nowym Targu. Około 1350 roku powstała parafia w Szaflarach, a w
roku 1606 w Czarnym Dunajcu. W XVII wieku Zakopane zostało podzielone między
te parafie: zachodnia część należała do Czarnego Dunajca, a wschodnia
do Szaflar. W 1817 roku powstała osobna parafia w Chochołowie, gdzie już
dawniej, w 1630 roku zbudowano pierwszy drewniany kościół filialny dla
Czarnodunajeckiego. W 1834 roku ufundowano parafię w Poroninie. Zakopiańczycy
należeli do tych dwóch parafii. Granicę stanowiły Potok Biały i Potok Młyniska,
a według innych źródeł Potok Bystra.
„Zawsze
jednak z powodu wielkiej odległości odczuwano konieczność własnego Kościoła,
dlatego tak się stało, że pewien mieszkaniec, Paweł Gąsienica powziął
postanowienie, aby na Roli Osiedle wystawić przynajmniej kaplicę, w której
można by od czasu do czasu odprawiać Ofiarę Mszy świętej i udzielać
ludowi nauk religijnych, w którym to celu pole z domem, które posiadał
testamentem na zawsze przeznaczył”.
Rola
Osiedle to jedna z najstarszych części Zakopanego, położona między
dzisiejszymi ulicami Kaszelewskiego, a Potokiem Młyniska przy ul. Kościeliskiej.
To tam mieli osiedlić się pierwsi protoplaści rodu Gąsieniców. Istniejąca
do dziś obok starego kościoła tzw. Kapliczka Gąsieniców powstała w
1800 roku lub nawet nieco wcześniej. W 1801 roku poświęcono ją, a biskup
tarnowski wyraził zgodę na odprawianie w niej mszy. Testamentem datowanym
na 9. stycznia 1813 roku, umierający fundator kaplicy, bezdzietny Paweł Gąsienica
zapisał na rzecz proboszczów w Poroninie i przeznaczał część ruchomości
na powiększenie kaplicy, a także rozbudowę użytkowanego wokół niej
cmentarza. Fundator zmarł 11. lutego 1813 roku w wieku 67 lat.
„Gdy
przez licytację tych dóbr wszedł w ich posiadanie Wielmożny Pan Emanuel
Homolacs, cały swój wysiłek skierował ku utworzeniu parafii. Wszelako
zmarł on wcześnie, jego spadkobierczyni, Wielmożna Pani Klementyna
Homolacs ze Sławińskich stawszy się dziedziczką tych dóbr, ze swym
drugim mężem Edwardem Homolacsem przez dotację erekcyjną z 10. sierpnia
1837 roku doprowadzili wreszcie do realizacji, lecz wskutek różnych
okoliczności dopiero w roku 1842 przedłożyli Najjaśniejszemu Majestatowi
do zatwierdzenia. Jego Najjaśniejszy Majestat przez dodatek do kongruy (uposażenie
proboszcza. przyp. autora) wyraził na
to zgodę i zatwierdził Dekret Kancelarii Dworskiej z 27. sierpnia
1845
roku. W następstwie tego mieszkańcy Zakopanego i Kościeliska razem z Dominium Zakopane wybudowali Kościół, a Patronka tego Beneficjum i Kościoła
Wielmożna Pani Klementyna Homolacs sprawiła konieczne przybory”.
Na
ogół pisze się błędnie, że Kościół wybudował ksiądz Stolarczyk w
latach 1847 - 1851, co jest najwyżej tylko częściowo prawdą. Ferdynand
Hoesick pisze, że w 1847 roku za staraniem księdza Józefa Stolarczyka "stanął
tu drewniany kościół. Budowie jego, przy której ksiądz Stolarczyk często
własnymi rękami dźwigał belki, nowi parafianie zrazu przypatrywali się
nie bez szyderstwa i pogardy". W tym samym kierunku idzie również
Włodzimierz Wnuk pisząc, że Stolarczyk "zaczął
od tego, od czego zacząć musiał: od wybudowania kościoła i plebanii.
Zastał bowiem na polu przy ul. Kościeliskiej jedynie kapliczkę, postawioną
przez gazdę Pawła Gąsienicę. Jeździł razem z góralami po drzewo do
lasu, a potem, na miejscu budowy, pomagał, jak mógł, dźwigając sam
tramy. I tak w niedługim czasie stanął przy ul. Kościeliskiej drewniany
kościół”.
Być
może Stolarczyk sam dźwigał tramy, jednakże dopiero przy rozbudowie kościoła.
Bowiem obiekt ten został zbudowany w swej zasadniczej części w ciągu
1847 roku (dokładniej - przed kwietniem), co wynika z "Kroniki" i
z zestawienia dat. W dniu 6. stycznia 1848 roku podczas mszy św. nowy
proboszcz został uroczyście mianowany, a kościół poświęcony. Do
listopada 1847 roku Stolarczyk przebywał jeszcze w Tarnowie i najwcześniej
mógł przyjechać do Zakopanego na sam koniec tego miesiąca. Nawet gdybyśmy
przyjęli datę kwiecień 1847 jako termin ukończenia budowy kościoła,
okres pobytu Stolarczyka w Zakopanem przed mianowaniem mógł wynosić najwyżej
miesiąc. W Zakopanem w tamtych czasach przez jeden zimowy miesiąc kościoła
wybudować by nie zdołano. Biorąc więc pod uwagę stwierdzenia z
"Kroniki" oraz chronologię wypada ostatecznie stwierdzić, że w 1847 roku ksiądz Stolarczyk zastał w Zakopanem niewielki kościół, który
następnie przez kilka lat jego staraniem był rozbudowywany.
„Pierwszy
Proboszcz Józef Stolarczyk, 1816 urodzony, 1842 wyświęcony, 29. listopada
1847 został instytuowany i 6. stycznia 1848 instalowany. Prowadzi zarząd
parafii. Kościół ten jest drewniany, którego część starsza w 1847
została wybudowana i ozdobiona jednym ołtarzem z czterema chorągwiami.
Budowniczym był starszy człowiek nazywany Sobestian Gąsienica czyli
Sobczyk. Późniejsza zaś część z wieżą, rozpoczęta w 1850, skończona
wreszcie została w 1851, tę znowu część wykonał Jakub Topór, ostatni
pijak, i Jan Topór. Kościół ten wizytował w 1848 Najprzewielebniejszy
Biskup Tarnowski Józef Wojtarowicz. Zabawił tu trzy dni, zwiedził fabrykę
żelaza i dolinę zwaną Kalatówki. Plebanię wybudowali Parafianie z wyjątkiem
Olczy”.
Olczy
ksiądz Stolarczyk wyraźnie nie lubił, co widać dokładnie i w dalszych
częściach "Kroniki". Ten wschodni przysiółek od wieków
rozwijał się jakby obok Zakopanego, ma zresztą od niego dawniejszą
historię. Administracyjnie złączona z Zakopanem zarówno w sprawach świeckich,
jak i kościelnych, Olcza
nie zaniedbywała żadnej okazji, aby zaznaczyć
swoją odrębność, głównie zresztą przez nie branie udziału w ogólno
zakopiańskich działaniach. W 1914 roku na Olczy założono osobną parafię,
prowadzoną przez księży misjonarzy. W dzisiejszych czasach separatyzm
Olczy zanika, jednakże bardzo powoli.
„Organistówka
razem ze szkołą za staraniem Plebana usilnem roku 1851 wystawiona, ale gdy
zima zapadła ukończona tego roku nie była. Budowali ją Andreas Czarniak,
Michał Gąsięnica za sto trzydzieści reńskich, które Gromada Zakopane i
Kościelisko, oprócz Olczy, złożyła. Roku 1854 drugiego czerwca przejeżdżając
z Widnia najdost. Arcyksiążę Karol Rudolf brat młodszy Najjaśniejszego
Monarchy Franciszka Józefa przybył po południu do Kościelisk, gdzieśmy
Go u bramy triumfalnej przyjmowali. Zwiedziwszy dolinę tę, przyjechał do
Hamer (Kuźnic) na noc, deszcz rozpoczął lać ulewnie, dlatego oświetlenia
ustały. Na drugi dzień wypogodziło się, jednak nie pojechali do
Morskiego Oka, tylko zwiedzili źródło na Kalatówkach. Wieczór był oświetlony.
Orzeł Austryjackiego Państwa przeszło 900 lampami wprost pomieszkania
Arcyksięcia w lesie. Sztuczne ognie dosyć dobrze się udały i ognie
bengalskie. Na trzeci dzień przypadało święto Zielonych Świąt
niedziela, zatem o dziesiątej godzinie rano przybył do tutejszego kościoła
na Nabożeństwo, które odprawiłem ile można było solennie w asystencji
trzech księży na to zaproszonych umyślnie. Po nabożeństwie zaproszony
zostałem na obiad. Przed obiadem mało, po obiedzie ale dosyć długo
rozmawiał Arcyksiążę ze mną, wypytywał się o Parafialne rzeczy.
Wreszcie odjechał tego samego dnia do Nowego Targu. Przyjęcie znowu to
zgotował i podejmował W.P. Homolacs Edward, dziedzic tutejszego Państwa.
Zostawił miłą po sobie pamięć. Nich mu Bóg wszechmogący pomaga i błogosławi.
Pisałem 22. czerwca 1854 roku w oktawę Bożego Ciała”.
„Od
roku 1849 w Zakopanem i Kościelisku coraz to gorsze następowały urodzaje,
dla częstych deszczów letnich, aż nareszcie 1854 roku od Skibówki do Kościelisk
zupełnie wszystkie zasiewy w trawy wyrosły, tak Dla
częstych zdarzających się w Dolinie Kościeliskiej nieszczęśliwych
wypadków, rozeszło się i prawie wkorzeniło między ludem mniemanie, że
w tej dolinie jakiś zły duch przemieszkuje, że tam osiadł od tego czasu
kiedy w niej przed wieki były kopalnie na srebro i kuźnice. Że wtedy
bardzo dużo złego w tym miejscu i przez tyle wieków, w których srebro
wyrabiali, o czym wyrobiska podziemne oczywistym są dowodem, popełniono i
złego ducha sprowadzono, który dotychczas przebywa i jest przyczyną częstych
po sobie następujących w owej zresztą od stwórcy cudnie uformowanej
dolinie nieszczęśliwych wypadków, o jakich w innych stronach Tatrów
prawie nigdy nie słychać. Do tego przyczyniają się różne krążące od
starszych Rok
1861 był dosyć od Boga pobłogosławiony. Lato było piękne, jesień długa
i prześliczna. Wszystko się porodziło, osobliwie ziemniaki. Postawiony
został na cmentarzu krzyż z cierniową koroną, okazały, za staraniem
Edwarda Homolacsa, syna właścicielki Zakopanego, a Direktora fabryki żelaza.
Ważył z 12 centnarów, niesiony był z Hut do kościoła, z kościoła na
Cmętarz. Ludu było wiele. Usypano mogiłę koło niego na pamiątkę poległych
ósmego kwietnia tego samego roku w Warszawie i Wilnie. Miałem przy końcu
mowę religijną stosowną, którą wszyscy bardzo dobrze przyjęli, jednak
w ogólności u prostego ludu lubo 25.
II 1861 r. doszło w Warszawie do manifestacji patriotycznej, rozpędzonej
brutalnie przez żandarmów. Dwa dni później żandarmeria ponownie
zaatakowała uczestników procesji wychodzącej z Katedry Św. Jana na
Starym Mieście. Poległo wtedy pięciu Polaków. Ich pogrzeb stał się
wielką demonstracją antyrosyjską. Atmosfera w Warszawie stawała się
coraz bardziej gorąca, aż wreszcie 8. kwietnia 1861 roku znów zaatakowano
bezbronnych manifestantów na Placu Zamkowym, wysyłając tym raze Z
początkiem 1862 roku starostwo w Nowym Targu poleciło Klementynie
Homolacsowej usunięcie z tablicy pod krzyżem napisu "Wieczny
odpoczynek braciom niewinnie zamordowanym w Warszawie i Wilnie", jako
rażącego uczucia sąsiada i sojusznika cesarza Austrii. W efekcie tablicę
przesunięto na mniej eksponowane miejsce, krzyż rozebrano, a cierniową
koronę schował Stolarczyk na strychu altany przy plebanii. W sierpniu 1890
roku profesor Józef Żuliński odnalazł tablicę, z funduszy składkowych
ją odrestaurował i z pietyzmem umieścił w centrum cmentarza, gdzie
znajduje się do dziś. Cierniową koronę z kuźnickiego żelaza odnalazł
po latach następca Stolarczyka, ks. Kazimierz Kaszelewski i umieścił na
okazałym drewnianym krzyżu misyjnym, wzniesionym przed nowym kościołem
przy Krupówkach. W połowie lat 80. XX wieku krzyż zmieniono na kamienny,
a korona Homolacsów znajduje się na nim nadal. Źródło
w Jaszczurówce nie było jedynym ciepłym źródłem w Tatrach. Inne, o
podobnej nazwie - Jaszczurzyca, znajduje się na stokach Osobitej w rejonie
Orawic. Początkowo temperatura wody w Jaszczurówce wynosiła powyżej 20
stopni C, potem stopniowo obniżała się, aż wreszcie, gdy w latach 30. XX
wieku podjęto prace dla powiększenia wypływu z ciepłego źródła,
dowiercono się do przepływającej poniżej strugi zimnej, co spowodowało
dalsze ochłodzenie cieplicy, do temp. 18 stopni C. Nazwa Jaszczurówki
pochodzi od żyjących przy ciepłym źródle salamander plamistych (dziś
niemal wyginęły), nazywanych przez górali jaszczurami. W czasach
powojennych badania wykazały, że warstwa wód termalnych w Jaszczurówce
wydobywająca się na powierzchnię, rozciąga się daleko w głąb Podhala.
Na stokach Antałówki w 1963 roku odkryto cieplicę na głębokości przeszło 3 tys. m (kilka lat potem zbudowano tam basen kąpielowy), zaś na jeszcze
większej głębokości w okolicy Białego Dunajca i Bańskiej dowiercono się
do wód termalnych o temperaturze ok. 80 stopni C. Przyszedłem
od katedry z Tarnowa, gdzie byłem jako wikary, jedynie tem powodowany, iż
w Tarnowie chorych w szpitalach dla mojego usposobienia, bez pewnego wstrząśnienia,
a w tem roku 1847 było chorych bardzo wielu, opatrować prawie mi się długo
niepodobieństwem stało i widziałem iż długo nie wytrzymam. A powtóre
dlatego iż wtedy lud góralski z swej łagodności zasłynął, a każdy
osobliwie młody czuł wstręt do ludu z rówień, który się w 1846 tak
wielkich zbrodni dopuścił. Jednakowoż przyszedłszy do Zakopanego
zamieszkałem u pewnego gospodarza, którego Staszeczkiem nazywano, a pisał
się Gąsięnica Jan. Rozpatrzywszy się wszystkiemu powoli ujrzałem się w
bardzo przykrem położeniu. Pleban bez Plebanii, bez kościoła, bez
Inwentarza, zgoła bez wszystkiego. Do tego lud napół dziki, chytry i
chciwy, którzy zbiegli Poznawszy
to wszystko i jeszcze, że mało kto Ojcze nasz uczciwie zmówić potrafił
oprócz niektórych, przecież o zbawienie dbałych pomimo że tak w Chochołowie,
jako i w Poroninie mieli najgorliwszych Pasterzy, ale dla oddalenia mało
kiedy, po większej części raz lub dwa razy na rok zajrzeli do Kościoła.
Widząc to wszystko uczułem żal i tęsknotę, ale pomyślawszy sobie, iż
na takiem stanowisku coś może więcej jak gdziekolwiek przyczynić się mógł
będę i będąc pierwszym Plebanem urządzenie Parafii z pomocą bożą
rozpocznę i da Bóg to dokończę. Odstąpiłem od rezygnowania, wziąłem
się szczyrze do pracy, a pod słowem kapłańskim wyznaję, iż przy
wielkiej biedzie i prawie o suchym chlebie. Sam jeździłem z niektórymi
gospodarzami, których uprosiłem po drzewo do lasa na Plebański budynek,
aby ich zachęcić i z takim mozołem postawiliśmy Plebaniją ze stodołą
i stajnią, chlewy rozszerzyłem i powiększył kościółek, Organistówkę
razem i szkółkę. Słowem co było potrzebne zrobiło się. Jedno przyznać
muszę, iż ze strony kollatorstwa co się ich tyczyło nie robili żadnej
trudności, wszystko dawali. Gorszy był lud, który chciał, aby Lud,
który się w 1846 tak wielkich zbrodni dopuścił:
chodzi tu z pewnością o "rzeź galicyjską" z 1846 r. Dziwne, że
ks. Stolarczyk ani w Biografii, ani w Kronice nie wspomina ani słowem o Powstaniu Chochołowskim 1846 roku, które odbiło się przecież szerokim
echem nie tylko na Podhalu właśnie w czasie, gdy był on księdzem w Nowym
Targu - stolicy Podhala. W siedzibie starostwa i w jego władzach, świeckich
i kościelnych, głośno być musiało choćby o wielkim zaangażowaniu księży
Leopolda Kmietowicza z Chochołowa i współpracownika ks. Stolarczyka - ks.
Michała Głowackiego z Poronina w sprawę Powstania. Zagadnienia te dla
Stolarczyka nie mogły być obojętne. Znamy przecież jego głęboki
patriotyzm, łączony „1870
r. W Imię Trójcy Przenajświętszej wybierając się do ziemi świętej i
Rzymu dnia piątego marca z domu wyjeżdżam, proszę Boga zastępów i M.
Boskiej, abym mógł te miejsca tak dla serca i duszy drogie 1873
r. Cholera rozpoczęła się pierwszego września, ustała zupełnie dziesiątego
października. Gdyby byli ludzie trochę bardziej na siebie uważali, toby
był może nikt nie umarł. Był tu z Warszawy Doktor Chałubiński Niektórzy
podają, jakoby krzyż na Gubałówce był votum dziękczynnym Chałubińskiego
za opanowanie epidemii cholery. Nie jest to prawdą. Stanął on w sierpniu,
przed wybuchem choroby, a był wyrazem dziękczynienia za pojednanie w
rodzinie Chałubińskiego: dzieci z drugiego małżeństwa z trzecią żoną
i samego doktora z dawnym przyjacielem Kazimierzem Krzywickim, którego
rozwiedzioną żonę Chałubiński poślubił. Notabene, była ona wcześniej
młodzieńczą narzeczoną Chałubińskiego. Krzyż odlany został z kuźnickiego
żelaza. Stoi do dziś przy jednym z budynków restauracji na Gubałówce. Istotnie,
"słabo poszło". Budowa nowego kościoła ciągnęła się
latami. Użyto do niej m.in. kamieni pochodzących z kuźnickich zabudowań
fabrycznych, z rozbiórki "hamrów", w zaprawie używano też żużla
wielkopiecowego. Współcześni wspominali, że ksiądz Stolarczyk nakazywał
tak „1889
r. Dnia 9. Maja 1889 kupił na licytacji Dobra Zakopane Hr. Władysław
Zamoyski za 462 r. i 3 centy z czegośmy się niezmiernie uradowali, bo żydzi
koniecznie nabyć chcieli. Hr. Władysław Zamoyski, jego matka, wdowa po
Jenerale Władysławie Zamoyskim i Jego siostra Maria są to ludzie głęboko
religijni i ze Franciszek
Józef I (1930 - 1916), cesarz austriacki w 1848 - 1916. Wielu Polaków w
Galicji potrafiło doskonale godzić szczery patriotyzm z niekłamaną miłością
do Najjaśniejszego Pana. Dotyczy to też Stolarczyka, a także wielu górali
Podhalańskich, którzy służąc długie lata w wojsku austriackim
powracali do domów w przeświadczeniu, że Cesarz jest ich jedyną ostoją,
że tylko dzięki niemu można ukrócić samowolę dybiących na ich wolność
panów i że tylko on jest w stanie zapewnić ludowi szczęście i dobrobyt.
Często nosili bokobrody á la Franz Josef, wstawali, gdy wymieniano imię
Cesarza i nawet już w niepodległej Polsce tęsknili do austriackich czasów
- czasów swojej młodości. Nazywano ich często "cysarskimi chłopami".
Takim "cysarskim chłopem" był m.in. znakomity budarz Maciej Gąsienica
Józkowy - pierwszy prezes Związku Górali i Józef Bachleda Curuś - późniejszy
wójt zakopiański.
że po większej części
owsy koszono na siano, stąd nastąpił niedostatek wielki, ludzie jedynie z
zarobku dziennego żyć musieli, pomimo tego lud był zdrowy jak w żadnym
innym roku. Ponieważ małe organki jakie na początku kupione były zupełnie
się popsuły, że już na nich grać nie można było, aby więc chwała boża
nie ustawała i serca ludzi wiernych więcej się do Boga podnosiły i
zagrzewały, pomimo wyż opisanego nieurodzaju i stąd niedostatku i biedy,
na napomnienie swojego Plebana postanowili Parafianie tutejsi złożyć się
i sprawić nowe organy. Aby pokazać że i w biedzie i braku Bogu w Trójcy
jedynemu na jego cześć i
chwałę co mogą to poświęcają, w tem
przekonaniu, że co dla Boga zrobią nic bez zapłaty nie pójdzie, ale im
odda Wszechmogący w czasie i w sposób upodobania bożego swego. Organy będą
własnością zakopiańskiego kościoła.
przodków odebrane powieści, które są bardzo stosowne i zdolne
wyż wspomniane mniemanie potężyć. Może się kiedy Następcy mojemu to
napomnienie, które tu jako krążącą istniejącą między ludem opinię kładę
na co w swoim czasie przyda.
mniej jak gdzie indziej jest uprzedzenie
do sprawy polskiej, bo lud prosty łączy sprawę Polski z sprawą ślachty,
której się bardzo lęka, aby przy przywróceniu Polski znowu rządów w ręce
nie ujęła i nad nim nie panowała jako dawniej”.
m do akcji
regularne oddziały wojska. W Warszawie zginęło przeszło 100 osób.
Podobne zamieszki były także w Wilnie i innych miastach Królestwa i
Litwy. Ich efektem był wzrost napięcia społecznego i nastrojów
antyrosyjskich, czego z kolei skutkiem był w przyszłości wybuch Powstania
Styczniowego.
„Ku
wypływie rzeki płynącej z Królowej Olczyskiem do Olczy przy końcu żlebu
jest ciepłe źródło Jaszczurówka. To źródło przez Doktora Dietla z
Krakowa obejźrane, a przez Alexandrowicza Aptekarza w Krakowie rozbierane
chemicznie i za skuteczne na niektóre słabości osobliwie oczów uznane
zostało. Dlatego P. Adam Uznański, właściciel tego miejsca, gdyż ono do
obrębu Dóbr Szaflary należy, których tenże jest Dziedzicem roku 1862 kąpiele
i to ocębrowawszy źródło i obudowawszy założył. Przytem przybudował
kilka stancyj i z wozownią karczmę. I to jest jedyne w Tatrach źródło
ciepłe mające najmniej 16 gradów”.
(20 st. Celsjusza. przyp. autora)
Podobnie
jak dobra zakopiańskie, tak i szaflarsko - poronińskie zostały utworzone
w 1811 roku w wyniku podziału tzw. kamery nowotarskiej, czyli dawnych dóbr
królewskich zagarniętych przez Austrię. Tę sekcję sprzedano jako
pierwszą w 1819 roku. Kupił ją Tomasz Uznański i w posiadaniu tej
rodziny dobra te pozostały do lat międzywojennych, a częściowo nawet do
1945 roku. W skład sekcji szaflarskiej wchodziły tereny w gminach
Szaflary, Biały Dunajec, Poronin, Murzasichle oraz w Tatrach od Doliny
Filipki na zachodzie przez Dolinę Suchej Wody Gąsienicowej i Olczyską z
Jaszczurówką, Dolinę Bystrej powyżej Kuźnic, aż po południowe stoki
Giewontu. Do Uznańskich należała też hala Kondratowa, co było wyjątkiem,
bo hale zwykle były współwłasnością górali. Adam Uznański był synem
Tomasza. Po śmierci Adama dobra szaflarskie podzielono między jego synów
Jerzego i Józefa. Dwór Uznańskich mieścił się w Szaflarach, w miejscu,
gdzie dziś są pomieszczenia Urzędu Gminy.
„Rok
1865. Bodajby nam rok ten posłużył ku chwale Boga i ku naszemu
zbawieniu. Właśnie teraz, kiedy to piszę, w pierwszych dniach stycznia
odebrałem przez Najprzew. Konsystorz z dnia siódmego stycznia 1865
rezolucyję Wys. c.k. Namiestniczej Kommisyi w Krakowie z dnia dziewiętnastego
grudnia 1864 roku zakończającą legalne ustanowienie Inwentarza Parafii
tutejszej. Nastałem i byłem installowany po institucyi 29. listopada 1847
dnia 6. stycznia 1848 w same trzy króle przez ks. Dziekana Nowotarskiego a
Plebana Czarnodunajeckiego Tomasza Bryniarskiego. Co się tyczy Kościoła,
to była jedynie nieduża kaplica z drzewa
i wielki ołtarz i aparata co
najpotrzebniejsze. Zresztą, ani organ, ani dzwonów, jedynie w tej kaplicy
sygnaturka. Ani Plebanii, ani Organistówki, ani szkoły.
się koło mnie aby coś zyskać nie z nauki, ale z
grosza, a ja byłem bez grajcara. Za funkcyje np. pogrzeby nic nie płacili,
bo mając jedną kobietę co im trupów do kościoła w Chochołowie odwoziła
na pokropieniu poprzestawali.
kollator
wszystko zrobił. Zgoła wszystko, co teraz się tu znajduje w Kościele i
na Plebanii jest dzięki Bogu mojem staraniem porobione, z czego pewną radość
i zadowolenie czuję. A nade wszystko, iż z łaską Bożą lud się o tyle
poprawił, że ani jest teraz po siedemnastu latach do poznania i z przeszłym
nie do porównania”.
wszakże z formalną lojalnością wobec władz
austriackich. Wiemy też, że w czasie Powstania Styczniowego ksiądz
Stolarczyk był jednym z najgorliwszych płatników podatku narodowego. Może
nie angażował się w sprawę Powstania Chochołowskiego, uważając je za
przedwczesną awanturę, w której księża w gruncie rzeczy zostali przez
lud opuszczeni, o czym świadczy stłumienie "poruseństwa" rękami
samych górali - sąsiadów Chochołowian oraz wydanie ks. Głowackiego w
Poroninie w ręce Austriaków przez jego parafian.
Stara
plebania, postawiona staraniem Stolarczyka około 1850 roku znajdowała się
obok kościoła w miejscu, gdzie dziś jest siedziba Sióstr Felicjanek i
Przedszkole (ul. Kościeliska 4, róg ul. Kaszelewskiego). Plebania była ważnym
ośrodkiem w życiu Zakopanego. Tutaj u sławnego proboszcza spotykali się
górale, przyjezdni inteligenci, nawet członkowie rodziny cesarskiej. Po
wybuchu epidemii cholery w 1873 roku zamieszkał tu doktor Tytus Chałubiński
i tu założył swoją "główną kwaterę" w walce z tą chorobą.
Organistówka,
wybudowana w latach 1851 - 1852 stała naprzeciw kościoła przy rogu ul. Kościeliskiej
i Kościelnej. W latach 1851 - 1882 mieściła się tu szkółka parafialna,
przekształcona następnie w szkołę ludową. W budynku tym szkoła mieściła
się do 1890 roku, kiedy to przeniesiono ją do nowego domu przy ul.
Nowotarskiej. Po wybudowaniu nowej organistówki przy nowym kościele, w
1900 roku budynek ten zajęła straż ogniowa. Były tu stajnie, a także
siedziba pierwszej zakopiańskiej szkoły muzycznej, prowadzonej przez
Towarzystwo Muzyczne, współdziałające ze strażą ogniową. Po
likwidacji szkoły muzycznej w 1904 roku dom organistówki przekształcono w
gminną stajnię. Zburzono go w 1940 roku podczas zarządzonej przez
okupanta tzw. akcji porządkowej. Współcześni przypisywali ks.
Stolarczykowi niemałe zdolności muzyczne, a nawet kompozytorskie. Obowiązkowa
była coniedzielna nauka śpiewu w starym kościele. Jarosław Iwaszkiewicz
podaje, że Stolarczyk wprowadził w Zakopanem własną melodię pieśni
"Przed tak wielkim Sakramentem".
obejrzeć i zdrowo powrócić, Amen. To na pamiątkę zapisuję. Wyprawiają mię na tę
podróż daleką z rzewnem spółczuciem moi mili Parafianie. Podobało się
Wszechmogącemu Bogu że mię niegodnego tej wielkiej łaski do ziemi świętej
zaprowadził i szczęśliwie oprowadził i napowrót przez Italię do domu
powrócić dozwolił. W Rzymie wszystko co najważniejsze, byłem na
uroczystości w Watykanie, na uroczystości w Lateranie gdzie Ojciec św.
dawał z ganku błogosławieństwo, na którem było 200.000 i może przeszło,
różnych narodowości. Prawie wszystko płakało gdy Pius IX ręką swą błogosławił.
Widziałem go pięć razy, zrobił na mnie wrażenie jakieś dziwnie
nadnaturalne, które ani wypowiedzieć, ani opisać nie potrafię. Szczęśliwym
się czuję, że byłem i widziałem nawet więcej niż pragnąłem. Nie żałuję
ani mienia ani zdrowia. A tam dużo się ucierpiało. Ciepło w Egipcie,
wyszedłem na Piramidę jako góral bez pomocy Arabów, których inni
koniecznie potrzebowali.
bardzo
znakomity i zacny człowiek. Ten postawił krzyż żelazny na Gubałówce,
solennie go dał poświęcić. Podczas epidemii ratował bezinteresownie z
największym poświęceniem. Nawet mnie samego prawie od śmierci wydobył.
Zasłużył sobie na wdzięczność”.
„Co
się tyczy sprawy budowania nowego kościoła toć walka o plac budowy od
roku się ciągnęła, bo jedni chcieli na starem placu, drudzy przed
Szostakiem, inni u Kasprusia przed Gładczanem, zaś inni tam przystawali
gdzie się murować zaczął przy św. Janie. Ja jako Pleban uważałem za
najodpowiedniejsze przy św. Janie. Miałem wiele przeciwności do
zwalczenia, gdyż cała góra począwszy od kościoła na to przystać nie
chciała, jednakowoż przemogłem i na dniu 12. sierpnia 1877 roku zrobiłem
po sumie na to miejsce processyją. Bawił natenczas u mnie z Tarnowa
Wielebny Jos. Martasiewicz kanonik katedralny. Uczestniczył w processyi,
miejsce poświęcił, a ja miałem stosowną przemowę. Na drugi dzień
rozpoczęto brać fundamenta, zaś murowanie dopiero się w październiku
rozpoczęło pod kierunkiem Majstra Uznańskiego. Olcza do roboty przystać
nie chce. Trzy lata pracowałem w kościele i poza Kościołem nim się ta
myśl o potrzebie murowania nowego kościoła przyjęła, gdyż z początku
o tem ani słyszeć nie chcieli. Oprócz Olczy już jedni większą, drudzy
mniejszą ochotę pokazują, gorliwych bardzo mało, dlatego słabo pójdzie”.
że przynoszenie kamienia budulcowego za pokutę, a szczególnie za
grzech cudzołóstwa. Projekt kościoła wykonał warszawski architekt Józef
Pius Dziekoński na zlecenie Tytusa Chałubińskiego, który ofiarował
dokumenty Stolarczykowi. Budowy dokończy
ł drugi proboszcz, ks. Kazimierz
Kaszelewski, zdobywając środki na nią już bardziej konwencjonalnymi
metodami, m.in. organizując na ten cel koncerty i odczyty. Na budowę kościoła
wystąpił np. z odczytem Henryk Sienkiewicz, przedstawiając w 1894 roku
fragment pisanej właśnie powieści "Quo vadis?". Nowy kościół
został poświęcony w 1899 roku, ale jeszcze kilka lat trwały w nim prace
wykończeniowe i budowa ołtarzy. Główny, wykonany przez Kazimierza
Wakulskiego, wykończono jako ostatni w 1903 roku. Zatem od projektu do
ostatecznej jego realizacji minęło 30 lat, co jest swojego rodzaju
rekordem - przynajmniej jak na tamte czasy.
wszechmiar przezacni i znakomici. Te dobra Homolacsów przeszły
na Eichborna w roku 1870. Od Eichborna przeszły na zięcia jego Magnusa
Pelza, który zbankrutował przez złe gospodarowanie. Eichborn Ludwik był
przechrztą, zaś Pelz chrześcijanin z rodu. Obydwaj byli bardzo serdeczni
dobrzy ludzie”.
Władysław Zamoyski (1853 - 1924) był właścicielem dóbr zakopiańskich
aż do swej śmierci i przyczynił się znacznie do uratowania lasów tatrzańskich
od zupełnego zniszczenia, ograniczając wyręby i prowadząc intensywne
zalesienia. Był niezwykle czynnym działaczem społecznym Zakopanego,
wspierając pracą lub pieniędzmi liczne tutejsze stowarzyszenia. Głównie
dzięki jego staraniom doprowadzono do Zakopanego linię kolejową,
stworzono sieć chrześcijańskich sklepów, wykończono kościół murowany
i wzniesiono kilka innych gmachów publicznych. Działał w Zarządzie
Towarzystwa Tatrzańskiego i został w 1901 roku jego członkiem honorowym.
W tym samym roku został, razem ze Stanisławem Witkiewiczem, mianowany
pierwszym honorowym obywatelem Zakopanego. Tuż przed śmiercią cały swój
majątek zapisał w formie fundacji narodowi polskiemu (Fundacja Kórnicka,
od nazwy majątku Zamoyskiego w Poznańskiem), przeznaczając uzyskiwany ze
swych dóbr dochód na cele kulturalne, oświatowe i naukowe. Lasy tatrzańskie,
należące do Fundacji Kórnickiej, zakupione w 1933 roku przez państwo,
stały się podstawą przyszłego Tatrzańskiego Parku Narodowego. Więcej o
Władysławie Zamoyskim można przeczytać
W
trzy lata po dokonaniu ostatniego zapisu w "Kronice" ksiądz Józef
Stolarczyk zmarł 6 lipca 1893 roku i został pochowany na starym zakopiańskim
cmentarzu. Jego pamięć uczciło Towarzystwo Tatrzańskie, które już w
1883 roku nadało mu swe członkostwo honorowe. W 1902 roku zakopiańska
Rada Gminna postanowiła umieścić w kościele parafialnym tablicę upamiętniającą
działalność pierwszego proboszcza i przeznaczyła nawet na ten cel 100
koron, jednak tablica taka wówczas nie została wykonana. Umieszczono ją w
100 - lecie śmierci Stolarczyka na wewnętrznej ścianie Starego Kościółka
przy ul. Kościeliskiej. Twórca polichromii zakopiańskiego kościoła przy
Krupówkach, Janusz Kotarbiński, przedstawił postać Stolarczyka pod chórem
na tylnej ścianie kościoła.
Spośród następców Stolarczyka jedynie ks. Jan Tobolak spisywał kronikę parafialną w latach 1922 - 1939. Spisywanie kroniki wznowiono za czasów proboszcza i dziekana zakopiańskiego, ks. Stanisława Olszówki w latach 90. XX wieku.
Jacek
Ptak
Ksiądz Józef Stolarczyk. Pierwszy zakopiański proboszcz i pionier taternicta. (64) |
Pokaz slajdów |
Pobierz tekst w wersji pdf. |
Jegomość Ksiądz Józef Stolarczyk. Odtwórz film |
Bibliografia:
1.
Zofia Radwańska - Paryska, Witold Henryk Paryski, Wielka Encyklopedia Tatrzańska,
Wydawnictwo Górskie, Poronin 2005 r.
2.
Krzysztof Pisera, Jak dawniej po Tatrach chadzano, Tatrzański Park Narodowy,
Zakopane 2013 r.
3.
Witold Henryk Paryski, Tatry Wysokie, t. 23, Wydawnictwo Sport i Turystyka,
1983 r.
4.
Witold Henryk Paryski, Tatry Wysokie. Przewodnik Taternicki cz. VII, Warszawa
1954 r.
5.
Witold Henryk Paryski, Tatry Wysokie. Przewodnik Taternicki cz. XVIII,
Warszawa 1974 r.
6.
Maciej Pinkwart, Kronika dawnego Zakopanego z lat 1848 – 1890, Warszawa –
Kraków 1986 r.
7.
Wiesław Andrzej Wójcik, W kręgu Tatr, Tatrzański Park Narodowy, Zakopane
2008 r.
8.
Jarosław Skowroński, Dawno temu w Tatrach, Wydawnictwo Galaktyka, Łódź
2003 r.
9.
Maria Steczkowska, Obrazek z Podróży do Tatrów i Pienin, Kraków, 1858 r.
10.
Grzegorz Niewiadomy, 100 lat pod Tatrami, Wydawnictwo Zawrat, Gdańsk, 1991
r.
11.
Ferdynand Hoesick, Legendowe Postacie Zakopiańskie, Wydawnictwo LTW, Łomianki
2001 r.
12.
Włodzimierz Wnuk, Moje Podhale, Ku Tatrom, Warszawa 1976 r.
13.
Rocznik Podhalański nr 1, Wydawnictwa Muzeum Tatrzańskiego im. dr T. Chałubińskiego
w Zakopanem, Zakopane – Kraków, 1914 – 1921 r.
14.
Bolesław Kumor, Autobiografia księdza Józefa Stolarczyka, Kraków, 1988 r.
15.
Leopold Świerz, Wycieczka na Wysoką 2555 m. w Tatrach, Pamiętnik
Towarzystwa Tatrzańskiego, nr 2, 1877 r.
16.
Walery Eljasz, Szkice z podróży w Tatry, Poznań – Kraków, 1874 r.
17.
Walery Eljasz, Ilustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic, Poznań,
1870 r.
18.
Władysław Curzydło, Historia Parafii w Zakopanem, [w] Katalog Kościołów
i duszpasterstwa archidiecezji krakowskiej, Kraków 1983 r.
19.
Józef Bendyk, Duszpasterstwo księdza proboszcza Józefa Stolarczyka w
parafii Zakopane (1848 - 1893) [w] Hale i Dziedziny, nr 1-2, 1994 r.
20.
Halina Kenarowa, Ksiądz Stolarczyk i początki szkolnictwa pod Tatrami, [w]
Tygodnik Powszechny, nr 35, 1974 r.
21.
Władysław Krygowski, Ksiądz Stolarczyk, apostoł Zakopanego, [w] Tygodnik
Powszechny, nr 7, 1948 r.
22.
Jan Kracik, Jak Paweł Gąsienica kaplicę w Zakopanem fundował, [w]
Tygodnik Podhalański nr 8(9), 11 marzec 1990 r.
23.
Maciej Pinkwart, Rola duchowieństwa w poznaniu Tatr, [w] Rocznik Podhalański,
tom VII, Zakopane 1997 r.
24.
Jacek Kolbuszewski, Podatek narodowy na Podhalu w roku 1863, [w] Wierchy, nr
36, 1967 r.
25.
Adam Wrzosek, Kilka uwag o artykule Z. Wójcika pt. „Chronologia tatrzańskich
wypraw Chałubińskiego", [w] Wierchy nr 32, 1963 r.
26.
Stefan Komornicki, Z dziejów z taternictwa polskiego, [w] Taternik, nr 3,
1909 r.
27.
Zygmunt Skibicki, Kronika księdza Józefa Stolarczyka.: www.skibicki.pl
28.
Małopolska Biblioteka Cyfrowa.: www.mbc.malopolska.pl
29.
Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa.: www.wbc.poznan.pl
30.
Cyfrowa Biblioteka Narodowa.: www.polona.pl
31.
Narodowe Archiwum Cyfrowe.: www.nac.gov.pl
32.
Polska na fotografii.: www.fotopolska.eu
spis treści.