Pasterstwo w Tatrach.
Pasterstwo w Tatrach (34) |
Pokaz slajdów |
Pobierz tekst w wersji pdf. |
Pasterskie zwyczaje,
tradycje, techniki i sprzęty dotarły w polskie góry z południa. Swoją
specyfikę zawdzięczają Wołochom, ludowi półkoczowniczemu, pochodzącemu z
terenów bałkańskich, przodkom dzisiejszych Rumunów. Rozpoczęli oni we
wczesnym średniowieczu kilkusetletnią pielgrzymkę na północ zabierając
ze sobą stada owiec i kóz. Wędrowcy asymilowali się z mieszkańcami
Karpat i przekazywali im swoje umiejętności.
Warunki gospodarcze na
Podtatrzu były niegdyś przyczyną silnego rozwoju pasterstwa.
Niesprzyjający klimat, przeludnienie i niski stan kultury rolnej
powodowały, że ludność musiała poza rolnictwem szukać dodatkowych źródeł
wyżywienia, m.in. w intensywnie rozwiniętej hodowli owiec i krów. W
Tatrach pasterski styl życia trafił na podatny grunt. Trudne górskie
warunki naturalne, górski surowy klimat i ubogie gleby, sprzyjały
bardziej hodowli niż uprawie zbóż. Pasterstwo zapewniało góralom
pożywienie i ubranie, a więc spełnienie podstawowych warunków przeżycia.
W Tatrach urosło niemal do rangi symbolu.
Od wieków górale wypędzali swe stada na tatrzańskie pastwiska przydzielone osadnikom przez królów polskich. Według zachowanych wiadomości takie wsie podhalańskie jak Pieniążkowice i Stare Bystre miały hale w Tatrach dopiero od XVI wieku. W rzeczywistości jednak sezonowe wędrówki pasterskie z Podhala w Tatry zaczęły się wcześniej, bo już w XIV wieku. W XVII wieku już wiele wsi miało pastwiska w Tatrach. Początkowo wsie takie jak Pyzówka, Klikuszowa czy Waksmund, chociaż były bardzo odległe od Tatr, to jednak posiadały tam swoje hale. Z biegiem czasu pastwiska tatrzańskie przechodziły na własność mieszkańców wsi położonych bliżej gór, dzięki czemu skracały się szlaki sezonowych wędrówek w Tatry.
Hale tatrzańskie
pierwotnie były własnością królewską. W XVI i w XVII wieku drogą nadań
weszły w posiadanie rodów sołtysich, a później w czasie Polski
rozbiorowej powstały różnorodne formy ich zbiorowego użytkowania.
Niektóre z hal stały się własnością posiadaczy i były oddawane góralom w
dzierżawę. Hala obejmowała tereny nadające się do wypasu, ale również
połacie kosodrzewiny, piarżyska i lasy. W takim przylegającej do niej
lesie właściciele hal posiadali wytyczony obszar, na którym mieli prawo
poboru drewna oraz wypasu owiec i bydła.
Po obu stronach Tatr wypasano dawniej owce, krowy, woły i konie, a sporadycznie także kozy. W Tatrach Polskich przed 1800 rokiem ze względów gospodarczych najwcześniej skończył się wypas koni i wołów na większą skalę, a potem także kóz, około 1860 roku. Wypas owiec i krów utrzymał się najdłużej. W Tatrach Słowackich kóz właściwie nie wypasano, natomiast wypas owiec, krów, wołów i koni utrzymał się na większą skalę aż do II wojny światowej, z tym, że krowy wypasano raczej pod Tatrami.
Pasterska eksploracja
Tatr najwcześniej dotknęła Tatry Zachodnie. Wędrówki w Tatry Wysokie, z
uwagi na późniejsze osadnictwo wschodniego Podhala, a także trudniejszą
ich dostępność, zaczęły się później. Z czasem, na skutek przybliżenia
się stałych osad do gór i zamieniania podtatrzańskich pastwisk na pola
uprawne, teren Tatr Polskich oraz nielicznych polan u ich podnóża stał
się głównym zapleczem wypasowym Podhala. Gospodarka pasterska górali w
Tatrach była dwojakiego rodzaju: owcza, prowadzona zespołowo w oparciu o
współwłasność hal, oraz krowia, prowadzona indywidualnie, głównie na
polanach tatrzańskich. Wypas krów odbywał się indywidualnie na
pastwiskach, które były własnością poszczególnych gospodarzy. Zazwyczaj
nie przekraczały one górnej granicy lasu. Większość z nich znajdowała
się w obrębie polan sianokośnych i dlatego była naturalnie nawożona.
Opiekę nad bydłem sprawowali wynajęci pasterze, krowiarze i krowiarki.
Podczas wypasu krów na polanach wyrabiano masło i sery, ale z czasem
zaczęto zwozić mleko do wsi.
Sezon wypasowy zaczynał
się w dzień świętego Wojciecha, który przypadał na 23 kwietnia, a
kończył się w dzień świętego Michała Archanioła, czyli 29 września.
Każdy właściciel stada chciał wypędzić swoje owce na całe lato na
górskie hale. Wiązałoby się to z opuszczeniem własnego gospodarstwa na
kilka miesięcy, co było niemożliwe. W związku z tym powstała funkcja
„bacy”, człowieka, któremu gospodarze powierzali stada na czas
letniego wypasu. Bacowie byli
ludźmi doświadczonymi, często pochodzili z rodzin, w których tradycja
przechodziła z ojca na syna. Baca był postacią bardzo ważną, odpowiadał
za zwierzęta i ludzi, pełnił funkcję lekarza i maga, który odpędzał złe
moce. Przebywał na hali przez całe lato. Jego praca była niezwykle
ciężka, rozpoczynała się przed świtem i kończyła długo po zmroku.
Baca
dobierał sobie
pomocników tzw. „juhasów”
oraz młodszych „honielników”.
Wyruszał z nimi na górskie hale będące własnością danej wsi. Do
jego obowiązków należało czuwanie nad całością wypasu, wybór i
wynagrodzenie juhasów, wyrób sera, zaopatrywanie szałasu w odpowiedni
sprzęt, a
także rozliczanie się z właścicielami owiec. Wynagrodzeniem
bacy była nadwyżka wyprodukowanego sera, pozostała po uiszczeniu
wszelkich opłat. Juhasi otrzymywali wypłatę w oscypkach. Przyjęte było,
że otrzymywali jeden oscypek za jeden dzień wypasu. Jeśli sezon był
dobry, juhas mógł otrzymać nawet dwa oscypki za dzień pracy na szałasie.
Zapłata honielnika stanowiła zazwyczaj połowę wypłaty juhasa.
Wiosenne wyjście owiec
w Tatry uzależnione było od warunków meteorologicznych. Termin
wiosennego redyku wyznaczało kilku gazdów, którzy wychodzili wcześniej w
góry w celu sprawdzenia, czy wzeszła już trawa. W dniu wyjścia w Tatry
owce przyprowadzano do baców, łączono w stada, przeliczano, kropiono
święconą wodą i okadzano święconymi ziołami. Baca czynił na drodze krzyż
swoją ciupagą i redyk wyruszał. Po przybyciu na halę baca pierwszy
wchodził do szałasu, chwalił Boga, okadzał święconymi ziołami wnętrze
letniej siedziby i kropił je
święcona wodą. Następnie rozpalał ognisko –
watrę, która musiał płonąć aż do zakończenia sezonu, czyli do jesieni.
Wszystkie czynności, jakie wykonywane były pierwszego dnia po dotarciu
na halę rozpoczynano od znaku krzyża. Owce podczas pierwszego dojenia
okadzano ziołami święconymi w czasie święta Wniebowzięcia Najświętszej
Maryi Panny - Matki Boskiej Zielnej, a następnie w modlitwie obchodzono
trzykrotnie cały koszar.
Trzeciego dnia do szałasu przychodzili gazdowie w celu ustalenia ilości sera należnej za oddane na wypas owce. W tym celu każdy z nich doił swoje zwierzęta, zlewając mleko do specjalnego naczynia, a jego ilość oznaczał nacięciem na specjalnym patyku. Patyk ten rozdzielano na dwie części, z których jedną zabierał gospodarz, a druga część z oznaczoną naciętymi karbami ilością owiec i nazwiskiem gospodarza zostawała w szałasie. Pod koniec sezonu właściciele owiec przychodzili po należny im ser. Do naczynia służącego wcześniej za miarę wlewano wodę po zaznaczone na patyku zacięcie, następnie odmierzano tyle jej porcji, na ile „wód” umówiono się z bacą. Ilość „wód” oznaczała liczbę tygodni spędzonych przez owce na szałasie. Gazda otrzymywał tyle sera, ile warzyła odmierzona woda.
W pierwszej części
sezonu owce dojono trzy razy w ciągu dnia, w drugiej pomijano już
południowy udój. Dojeniem zajmowali się bacowie i juhasi, natomiast do
strąg naganiali owce honielniki. Na dużych szałasach ser wyrabiano z
każdego udoju. Nad przebiegiem całego procesu jego produkcji czuwał
baca. Wydojone mleko zlewano do dużego drewnianego naczynia cedząc je
przez lnianą płachtę. W celu zatrzymania zanieczyszczeń kładziono na tej
płachcie świerkowe gałęzie.
Na hali pasterze
mieszkali w drewnianym szałasie zwanym
„bacówką”. Był to dla nich i ich dobytku czasowy schron.
W zależności od prowadzonej gospodarki pasterze na terenie Tatr Polskich
budowali szałasy, a przy nich zagrody dla owiec, tzw. koszary i strągi
oraz szopy dla
krów. Szałasy były budowlami o bardzo prymitywnej
konstrukcji. W terenie, gdzie drewno było trudniej dostępne, korzystano
z naturalnych koleb skalnych lub stawiano szałasy z kamienia.
Zdecydowana większość bacówek znajdowała się w obrębie lasu lub nieco
powyżej jego górnej granicy. W tych miejscach ze względu na dostatek
drzewa szałasy budowano ze świerkowych okrąglaków, rzadziej z płazów,
czyli z przepołowionych wzdłuż rdzenia pni drzew. Przy budowie ścian
szałasu stosowano konstrukcję zrębową. Belki układano jedna na drugą i
łączono je na narożnikach przy pomocy specjalnych nacięć. Szczeliny
między belkami nie były uszczelniane. Dachy szałasów początkowo były
dwuspadowe, z czasem zastąpione je czterospadowymi. Pokryte były
najczęściej deskami. Nie posiadały one okien, a wejście do nich
znajdowało się w węższej szczytowej ścianie. Były najczęściej
jednoizbowe z wydzieloną przy pomocy poprzecznej ścianki komorą. Nie
było w nich powały, a dym wydostawał się szczelinami w ścianach i w
dachu.
W podłodze wycięty był
prostokątny otwór, gdzie bezpośrednio na ziemi paliło się cały czas
ognisko – watra. Nad ogniskiem mocowano zakończony hakiem drąg, na
którym wieszano miedziany kocioł do gotowania powstałej przy wyrobie
sera serwatki – żętycy. W szałasie znajdowało się łóżko o bardzo
prymitywnej konstrukcji, ławki oraz większość naczyń i sprzętów
potrzebnych do wyrobu sera. Wysoko, na przybitych do ścian półkach,
wędzono sery w dymie unoszącym się z ogniska. W komorze stały drewniane
naczynia na mleko, żętycę i wodę. Tutaj suszono sery i przechowywano
formy do ich kształtowania. Tam też baca przechowywał swój osobisty
cenniejszy dobytek.
W pobliżu szałasu były
żłoby do pojenia owiec i karmienia psów. Owce zamykano na noc w zagrodach zwanych koszarami. Były to konstrukcje stałe bądź też
przenośne. Tam gdzie nie koszono łąk budowano koszary stałe, używając do
tego celu żerdzi i desek. Zagrody przenośne stawiano na
koszonych łąkach
tak, aby przez odpowiednie ich częste przenoszenie regulować naturalne
nawożenie polany. Część zagrody przeznaczona do dojenia owiec nazywała
się strągą. Strąga posiadała stanowiska dla pasterzy osłonięte wspartymi
na żerdziach jednospadowymi daszkami. W nocy owiec pilnowali juhasi. Za
schronienie służyły im przenośne budy zbite z desek, posiadające
podłogę, trzy ściany i jednospadowy daszek.
Lato mijało pasterzom
na przepędzaniu owiec na łąkach, chronieniu ich przed drapieżnikami lub
zagubieniem oraz wytwarzaniu produktów z owczego mleka. Wiosenne
wyprowadzenie owiec na hale zwane „redykiem”
trwało niekiedy kilka dni, w zależności od tego jak daleko od gór
była położona wieś. Po zakończonym wypasie następował jesienny
redyk, czyli zejście owiec z gór. Było to bardzo
uroczyste wydarzenie, któremu towarzyszyły śpiewy i muzyka. Następnie
baca rozliczał się z właścicielami owiec i oddawał im
stada. Rozliczał się z gospodarzami się z mleka i wyprodukowanego sera
proporcjonalnie do ilości owiec. Dzieci witające
redyk były
obdarowywane małymi serkami w kształcie zwierząt zwanymi
„redykołkami”.
Najbardziej znane sery owcze to oscypek, bundz i bryndza. Pośród nich szczególne miejsce zajmuje oscypek, który powstaje z mleka owczego. Świeże mleko cedzone jest przez lniane płótno do dużej drewnianej beczki. Do mleka baca dodaje podpuszczkę i mniej więcej po pół godzinie mieszania powstaje z mleka gęsta serowa masa. Drewnianym kijem rozbija się ją na mniejsze grudy, z których ręcznie formuje się owalne kule. Wrzuca się je do gorącej osolonej wody. Po pewnym czasie bryły odciska się z serwatki i serowym kulom, w drewnianej formie (oscypiorce) nadaję się charakterystyczny wrzecionowy kształt z odciśniętym na środku walcowatym wzorem. Taki oscypek trafia następnie na całą dobę do solanki. Następnego dnia sery układane są wysoko pod powałą szałasu, gdzie wędzą się w dymie płonącego w szałasie ogniska. Do I wojny światowej na kilu halach tatrzańskich wyrabiano ważące około trzech kilogramów sery o nazwie brusy, kształtem przypominające kamienie do „brusenia”, czyli ostrzenia noży.
Szlaki pasterskie nie
wyznaczano przypadkowo. Były one wybrane świadomie, jako trasy
stosunkowo łatwe i bezpieczne. Były wyznaczane z nadania królewskiego i
służyły równolegle do przemarszu wojska i przejazdu posłańców. Taką
pamiątką dawnych czasów jest ulica Królewska w Kościelisku, droga od
Nowego Targu przez Maruszynę, Sierockie, Ząb, grzbietem Gubałówki i
dalej na tatrzańskie hale i trakt nad Białką Tatrzańską, który
przechodzi przez Aniołów Wierch do Bukowiny Tatrzańskiej i dalej wiedzie
w Tatry. Wyruszano coraz bardziej znanymi, tradycyjnymi szlakami, które
z czasem uznano za szlaki pasterskie. Przechodzono przez Krupówki do
Kuźnic, przez Kościelisko do Doliny Kościeliskiej i Chochołowskiej,
przez Olczę, Cyrhlę na Kopieniec czy Halę Gąsienicową. Bacowie i juhasi
z Bukowiny, Białki i Jurgowa wypasali swoje owce w Tatrach Bielskich
oraz na Głodówce i w Dolinie Rybiego Potoku.
Całą trasę przemierzano
pieszo, wykorzystując jedynie wozy konne do przewiezienia niezbędnych
sprzętów potrzebnych na polanie i w szałasie. Wyruszano z całym
dobytkiem w towarzystwie muzyki. Schodzili się sąsiedzi, a redyk szedł
głównym traktem przez wieś lub drogą łączącą polany. Dla górali było to
jedno z najważniejszych wydarzeń w roku. Był to początek „drogi do
chleba”, jakim był owczy ser. Wiosenne wyjście z redykiem dawało
nadzieję na to, że owce dadzą dużo mleka, nie „stracą się”, nie zostaną
napadnięte przez leśne i górskie drapieżniki, że wieś otrzyma jesienią
zapłatę w postaci wyrobów z owczego mleka.
Dla pasterzy był to
czas rozłąki z rodziną i to na kilka miesięcy. Obie strony, rodzina i
baca czy juhas, musieli tę próbę wytrzymać. Rozłąka wiązała się z
tęsknotą, rozmyślaniem, marzeniami, dzięki czemu rodziła się muzyka,
poezja i śpiew pasterski na halach i w szałasach. Z kolei w zagrodach
gazdowskich powstawały obrazy na szkle, świątki z drewna czy spinki z
metalu. Rodziła się w ten sposób niepowtarzalna i unikatowa kultura
duchowa górali. Przez wieki szlaki pasterskie obrastały legendą
wędrowania od wiosny do jesieni, w podhalańskich wioskach tworzyła się
kultura góralska, która w swoim głównym nurcie ma podobny rytm i kształt
w całych Karpatach.
Seweryn Goszczyński w
„Dzienniku z podróży do Tatrów” wydanym w Petersburgu w 1853 roku w
bardzo malowniczy i poetycki sposób opisuje wiosenny redyk:
„Wiosna pełna objawia się tu właściwie dopiero w końcu
Maja; za to też objawia się od razu pełniej niż gdziekolwiek indziej.
Roślinność przytłumiona długiem zimnem, rozwija się we dwójnasób
szybciej i bujniej; zaledwie można się postrzedz na jej przejściu z
martwoty do pełnego życia. Cała okolica wychodzi od razu w swoim stroju
świątecznym wiosennym jak kobieta ze swojej gotowalni; uderza cię tem
mocniej, że nie musiałeś być świadkiem jej ubierania się. W owych to
dniach ostatnich Maja rozpoczyna się pasterska wędrówka górali, i
rozlewa się z głębi Tatrów na kraj okoliczny. Ruch ten
prześliczny
podnosi jeszcze bardziej młode życie przyrody. Miałem radość być jego
świadkiem, a z miejsca nieraz takiego żem go ogarniał spojrzeniem w
części jego najważniejszej. Widzisz naprzód, jak w oddaleniu, z ciemnej
głębi Tatrów wysuwają się ciemne karawany, nierozpoznane jeszcze, powoli
zbliżają się ku tobie, coraz wyraźniejsze. Coraz ogromniejsze. Wkrótce
skupią się wszystkie w dolinie, zalewają jej przestrzeń, przesuwają się
po niej; zaczynasz rozróżniać w tym tłumie ludzi, konie, bydło
wszelkiego rodzaju, wozy naładowane różnemi sprzętami; po pewnym czasie
tłum ten zaczyna się rozdzielać na różne drogi, w różnych kierunkach;
każdy oddział zmierza ku przedgórzom aż póki wszystkie nie znikną w
setnych wąwozach; ale za to jutro widzisz już wszystkie góry, lasy.
Polany zaludnione trzodami; słyszysz ze wszystkich stron dzwonki
zawieszone u szyi bydląt; zewsząd uderza cię granie fletów, skrzypców;
ze wszystkich szczytów rozlega się śpiew pasterzy i pasterek, a dzikie
skały odpowiadają ich hukaniu”.
Życie zwyczajne
pasterzy podczas letniego koczowania było bardzo skromne. Głównym
pokarmem był chleb i nabiał, głównie żętyca. Był to rodzaj serwatki,
bardzo smacznej, gęstej i pożywnej, która niekiedy na początku
stosowania powodowała rozwolnienie żołądka, ale po kilku dniach
zaczynała wzmacniać i powodowała przyrost masy ciała. Psy pasterskie
również nie znały innego pokarmu niż żętyca i bardzo im to smakowało.
Ubiór pasterzy
podhalańskich niemal w całości wykonany był z naturalnych surowców i nie
różnił się od stroju noszonego na co dzień we wsi. Koszula była wykonana
z lnianego płótna i spięta na piersiach metalową spinką. Koszule były
impregnowane poprzez gotowanie ich w owczym maśle, co w połączeniu z
dymem ogniska nadawało im bardzo ciemny, niekiedy prawie czarny kolor.
Do koszul noszono tzw. portki wykonane z białego sukna. Najstarsze portki
nie posiadały żadnych zdobień. Moda na ich zdobienie haftem rozpoczęła
się dopiero w XIX wieku. Do podtrzymywania portek służyły długie paski.
Zakładano je w ten sposób, że część paska zwisała luźno z tyłu
spodni.
Noszono również opaski. Były to szerokie pasy wykonane ze skóry bydlęcej
bogato zdobione metalowymi guzami i tłoczonym roślinnym ornamentem. Były
one zapinane na kilka ozdobnych klamer. Na koszule zakładano serdaki z
baranich skór. Od połowy XIX wieku serdaki te barwiono na brązowo i
zdobiono haftem. W czasie deszczu odwracano je włosem na wierzch. W
chłodne dni pasterze zakładali białe sukienne okrycia nazywane cuchami.
Na głowy zakładali czarne filcowe kapelusze impregnowane owczym masłem
lub żywicą. Były one zdobione mosiężnymi łańcuszkami, skórzanymi paskami
nabijanymi metalowymi guzami i muszelkami naszytymi na pasek. Dodatkowo
przyozdabiano je jeszcze gałązkami cisu lub piórami różnych ptaków. Nie
wszystkich pasterzy było stać na obuwie. Ci, których było na to stać,
zakładali kierpce zrobione z cielęcej skóry, biedniejsi ubierali kierpce
ze skóry świńskiej. Mocowano je do łydek rzemieniami.
Nieodłącznym elementem
stroju pasterza była skórzana lub sukienna torba wykonana ze skóry
bydlęcej, zdobiona tłoczonymi ornamentami. Takie torby nabywano na
targach na terenie Spisza i Liptowa. Noszono też torby proste, pozbawione jakichkolwiek ozdób i wyrabiane we własnym zakresie. Noszono
w nich pieniądze, fajkę, tytoń, narzędzia do reperacji ubrania i czasami
sól dla owiec. Noszono też torby utkane z owczej wełny, wyszywane w geometryczne wzory. Służyły one do przenoszenia sera, a niekiedy
stanowiły ochronę przed deszczem, który ściekał po ich długich
frędzlach.
Pasterze nosili również ze sobą ciupagi, które pełniły funkcje laski, broni i siekiery. Używali też drewnianych lasek i kijów pasterskich. Ubiór pasterza świadczył o jego stanie posiadania. Najbogatszy był strój bacy, który oprócz noszonego na co dzień ubrania, posiadał również strój świąteczny. Juhasi najczęściej pochodzili z rodzin ubogich i nosili ubranie czasami dosyć zniszczone. Często brakowało im obuwia, nie posiadali serdaka, cuchy i opaska. Bardzo często części ubioru były, oprócz ustalonej ilości sera, formą zapłaty za pracę.
Po polskiej stronie
Tatr największy wypas owiec zanotowano tuż po II wojnie światowej. Na
halach przebywało wówczas 30 tysięcy sztuk owiec i 3 tysiące krów. Było
około 800 pasterzy, 300 szałasów i szop pasterskich. Po utworzeniu
parków narodowych w Polsce i na Słowacji pasterstwo, chociaż nie tak od
razu, zanikło. W Tatry Słowackie nie wróciło już nigdy. Zaraz po II
wojnie światowej wsie posyłające stada w Tatry kończyły się zasadniczo
na linii Groń - Szaflary - Czarny Dunajec. Interesującym zjawiskiem w
tamtych czasach w tych sezonowych wędrówkach z powiatu nowotarskiego
było to, że nieraz przekraczały one granicę państw. Górale szli w lecie
ze swymi stadami również na pastwiska za granicą węgierską, a później
też za czechosłowacką w Tatry Spiskie i Orawskie.
W Tatrach, gdzie w
latach 70 - tych XX wieku w związku z działaniami na rzecz ochrony
przyrody pasterstwo zostało całkowicie zlikwidowane, postanowiono wypas
przywrócić. Decydujący wpływ miały kwestie kulturowe: odwieczny związek
górali podhalańskich z Tatrami i powstałe w
jego efekcie bogactwo
tradycji i zwyczajów. W 1981 roku pasterstwo wróciło w formie tzw. wypasu
kulturowego owiec i krów w Tatrach. Wypas kulturowy prowadzony jest
na kilku polanach. Górale w ramach umów z Tatrzańskim Parkiem Narodowym
mogą wypasać owce na udostępnionych polanach. Muszą przestrzegać jednak
kilku reguł m.in. posługiwać się gwarą, ubierać się w tradycyjny strój
góralski czy korzystać z pomocy tradycyjnych psów pasterskich -
owczarków podhalańskich. Zachowuje się tutaj tradycyjne zwyczaje i
technologie pasterskie związane z pradawnymi formami gospodarowania.
Bacowie muszą mieć ukończony kurs bacowski potwierdzający formalnie ich
kwalifikacje zawodowe. Wymagań jest wiele, ale dzięki nim możemy bliżej
poznać dawne zwyczaje i spróbować wyrobów sporządzonych według
oryginalnych receptur.
Ograniczanie i
likwidowanie pasterstwa w Tatrach po stronie polskiej i słowackiej
zostało spowodowane nie tylko chęcią ochrony dzikiej zwierzyny i lasu,
ale również zmianami w stosunkach gospodarczych i społecznych.
Pasterstwo stawało się nieopłacalne, brakowało kandydatów na pasterzy,
pojawiały się możliwości bardziej wydajnej hodowli owiec i bydła na
terenach poza Tatrami. Usunięcie pasterstwa z Tatr było niewątpliwie
bardzo korzystne dla stanu przyrody, co dobrze widać na obszarach od
szeregu lat niewypasanych. Jednak pasterstwo tatrzańskie w swej
tradycyjnej postaci nadawało tym górom swoisty charakter i urok, tak
świetnie zobrazowany w utworach Tetmajera, Witkiewicza i wielu innych
pisarzy.
Niezwykle ciekawym wydarzeniem jest zorganizowany po raz pierwszy w 2013 roku tzw. Redyk Karpacki. Jest to międzynarodowy projekt mający na celu spotkanie ludzi zajmujących się pasterstwem na terenie całych Karpat połączone z wymianą doświadczeń. Odbywa się to w formie tradycyjnej wędrówki pasterzy przez tereny państw karpackich: Rumunii, Ukrainy, Polski, Słowacji i Czech. Trasa wędrówki ma około 1200 km. Pasterze i zwierzęta pokonują od 10 do15 km dziennie i przemierzają całą trasę w okresie od maja do września. Przejściu pasterzy i owiec towarzyszą różnego rodzaju wydarzenia kulturalne i imprezy towarzyszące.
Jacek Ptak
Pasterstwo w Tatrach (34) |
Pokaz slajdów |
Pobierz tekst w wersji pdf. |
Źródła:
-
Zofia Radwańska Paryska, Witold Henryk Paryski, "Wielka Encyklopedia Tatrzańska", Wydawnictwo Górskie, Poronin 2005.
-
Seweryn Goszczyński, Dziennik podróży do Tatrów, Petersburg 1853.
-
Adam Kitkowski, Jak powstawały szlaki pasterskie w Tatrach i jaka była rola pasterza w życiu gromady. http://www.redykkarpacki.pl/
-
Zbigniew Ładygin, Pasterstwo, Wydawnictwa Tatrzańskiego Parku Narodowego, Wyd. III, Zakopane 2008.
Pasterstwo w Tatrach i na Podtatrzu, Tatrzański Park Narodowy, Zakopane 2012.